Fame, Clout, Prime – Hydra ostatniego rozdziału freak fightów

Fame, Clout, Prime – Hydra ostatniego rozdziału freak fightów
Fot.YouTube/CloutMMA

Niegdyś wystarczyło ubrać dwóch mężczyzn w zbroję, uczynić konferansjerem gościa z kartonem na głowie, a w walce wieczoru umieścić Daniela Magicala oraz “Rafonixa”. Dziś freak fighty są wielkim, poważnym biznesem i brudną grą. Każda decyzja sporo waży, pojawiły się ofiary, opóźnienia w wypłatach, niespełnione obietnice, całą branżę dopadł ogromny kryzys. Co się dzieje?

Śmierć High League, narodziny Clout MMA

3 czerwca 2023 roku przestrzeń medialną obiegła informacja, że gala High League 7 nie dojdzie do skutku z uwagi na zamrożenie kont federacji przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. High League wydało lakoniczne oświadczenie o następującej treści: 

Jesteśmy zaskoczeni tą sytuacją. Analizujemy ją wraz z naszym działam prawnym. Prosimy o cierpliwość – czytamy.

Analiza trwa do dziś. Organizacja nigdy nie wznowiła działalności, natomiast na jej miejsce pojawiło się bliźniaczo podobne Clout MMA (ciekawostka – po wpisaniu w wyszukiwarce “Clout MMA”, wyskakuje… High League). Medialnymi włodarzami zostali Sławomir Peszko oraz Lexy, oprawa każdej gali była pompatyczna, zestawienia szalone, wszystko wydawało się kolorowe. W teorii, ponieważ w praktyce nikt nie mógł obejrzeć dwóch pierwszych edycji z uwagi na ogromne problemy techniczne. Niektórzy obwiniali za to wówczas konkurencyjną organizację Fame MMA, lecz brakowało dowodów.

Clout MMA znalazło dla siebie fantastyczną przestrzeń – konsolidowało szaleństwo Prime MMA oraz profesjonalizm Fame MMA. Stanowiło środek, który nieoczekiwanie zaczął rosnąć w obliczu słabnących, merkantylnych zestawień organizacji Rafała Pasternaka. Nie wszystkie pomysły “Clouta” rzecz jasna wypaliły, natomiast walka w samochodzie czy możliwość ujrzenia w jednym oktagonie Alberta “Dragona” Sosnowskiego, “Ludwiczka” oraz “Super Maria” ukazywały, jak kreatywne podejście do biznesu miała federacja.

Co za dużo konkurencji, to niezdrowo

Fame MMA miało problem. Nie pomagało ogromne zamieszanie wokół Boxdela, zmieniający się do niego stosunek społeczeństwa, coraz gorsza sprzedaż i ogromna krytyka z każdej strony. Sprawy nie uratowało nawet nawiązanie współpracy z Canal+. Symptomatyczne było już to, że prestiżową galę na Stadionie Narodowym ratować musiał “Taazy”, czyli zawodnik Prime MMA. Zestawienia przestały ekscytować kibiców, brakowało świeżości, a na plecach organizacji wyczuwalny był oddech ze strony Clout MMA. Co zatem zrobić, gdy nie możesz pokonać swojego przeciwnika? Pozbądź się go.

Clout MMA rozpoczęło promocję kolejnej gali, która odbyć się miała 5 października. Jako walkę wieczoru zaplanowano konfrontację Zbigniewa Stonogi z Krzysztofem Rutkowskim, a zatem nowych twarzy w świecie freak fightów. Poza tym, ogłoszeni zostali między innymi tacy zawodnicy jak “Filipek”, Denis Labryga, “Szachta”, “Wielki Bu”, Adrian Cios czy “Nikita”. 

Wtedy nadszedł pierwszy cios, całkiem jeszcze jawny – Fame MMA ogłosiło, że zorganizuje swoją galę 4 października, a więc dzień wcześniej. Wyzwanie zostało rzucone, natomiast przeciwnik nie podjął walki – najpierw dowiedzieliśmy się, że “Clout” odwołuje własne wydarzenie, a później mogliśmy przeczytać następujący komunikat:

Drodzy Widzowie! W ostatnich tygodniach w Internecie i mediach społecznościowych pojawiło się wiele spekulacji dotyczących przyszłości CLOUTMMA. Pragniemy rozwiać wszelkie wątpliwości i poinformować, że w tym czasie wewnątrz federacji przeprowadziliśmy istotne zmiany, mające na celu dalszy rozwój CLOUTMMA oraz podniesienie jakości widowisk, które dla Was tworzymy.Proces reorganizacji wymaga czasu, ale z radością możemy ogłosić, że CLOUTMMA powróci już w lutym 2025 roku! Obecnie intensywnie pracujemy nad nowymi, pasjonującymi wydarzeniami, które z pewnością dostarczą Wam niezapomnianych emocji i wrażeń.Jesteśmy ogromnie wdzięczni za Wasze nieustające wsparcie, cierpliwość i zaufanie – czytamy.

Taki obrót wydarzeń zaskoczył wszystkich, a najbardziej zawodników tej federacji, którzy… nie otrzymali żadnej informacji. Zapanował chaos, wśród którego usłyszeć mogliśmy jednogłos – Clout MMA znika, ucieka, zostaje wchłonięte przez starszego brata w postaci Fame MMA. Zawodnicy? Niech sobie radzą. Obietnice przestają obowiązywać, przecież nas już nie ma. Wspomniana w oświadczeniu rewitalizacja była dla wszystkich wywieszeniem białej flagi. Na rynku zostało zatem… Prime MMA? Niekoniecznie.

–  Mamy trzy federacje – Clout, Fame i Prime. Powiem Wam, że tak naprawdę jest po prostu Fame MMA. Oni przejęli wszystko. Biorą sobie na przykład Taazy’ego i nie dają nikogo w zamian. W Cloucie są ludzie z Fame. Jest monopol. High League jest w Fame. Clout MMA to nie jest Clout MMA, nie ma tej federacji – powiedział Marcoń podczas transmisji na żywo.

Warto w tym miejscu odnotować, że poza stanowiącym głośny przykład “Taazym”, do Fame MMA wrócił również “Don Kasjo”, a zatem osoba, która od lat pozostawała w złych stosunkach z freakowym gigantem. Życiński tłumaczył, że zwyczajnie doszedł do porozumienia z zarządem, lecz warto się zastanowić nad tym, czy taki ruch zostałby podjęty, gdyby to Prime MMA rozdawało karty na rynku. 

Wracając jednak do Natana, to jeżeli właśnie jesteśmy świadkami momentu jednego na milion, gdy wreszcie przekazał prawdziwą informację… Świadczy to o panującym na rynku bezwarunkowym monopolu. Marcoń oznajmił, że nie otrzymał od Fame MMA wypłaty za ostatnią walkę, lecz przedstawiono mu propozycję kolejnej – za połowę dotychczasowej stawki. Co z tym może zrobić? Absolutnie nic. Jeżeli została jedna federacja, to od tej pory mamy również jedną zasadę:

Podporządkuj się lub zgiń

Denis Załęcki przyznał się, że konflikt z Amadeuszem Ferrarim był ustawiony. Clout MMA istnieje tylko w teorii, Prime MMA podporządkowało się gigantowi. Fame MMA znajduje się w rozsypce, obcina stawki, gra (prawdopodobnie) nieczysto i liczy na to, że Sylwester Wardęga nie zrujnuje kolejnej gali swoim filmem. Byli zawodnicy “Clouta” zgłaszają, że urwał się kontakt z właścicielami federacji, umowy nie zostały dotrzymane, a oni nie są pewni swojej przyszłości. Zestawienia stały się trywialne, każdy bił się już z każdym, wszyscy oberwali krzesłem, butelką i innymi elementami anturażu konferencji. Kibice są sfrustrowani, gdy programy ociekają brutalnością, lecz szybko stają się znudzeni, kiedy nic się na nich nie dzieje. Wyświetlenia wszędzie coraz gorsze.

Obserwujemy upadek znokautowanych freak fightów. Pytanie, czy zdołają się podnieść, zanim sędzia doliczy do dziesięciu. 

Damien Popilowski
Twórca treści

Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Patetyczny amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona niezrealizowanych projektów. Wielbiciel uderzania się po głowie. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu. Trenuje od dziesięciu lat sporty walki, więc warto korzystać z jego mózgu, póki jeszcze działa.