Denis Labryga – kręta droga do UFC

Denis Labryga – kręta droga do UFC
Fot.YouTube/CloutMMA

Denis Labryga odważył się mierzyć wysoko, lecz czy zdoła utrzymać się w locie? Walka z Karolem Frąckowiakiem może jakkolwiek przybliżyć go do UFC? Zapowiedzi 27-latka są realną perspektywą, megalomanią, a może zwykłą próbą wzbudzenia zainteresowania? Zastanówmy się nad tym.

Denis Labryga – sportowe umiejętności i pozasportowe słabości

Denis Labryga po raz pierwszy pozwolił poznać się światu podczas występów na Wotore. 27-latek zanotował we wspomnianej organizacji dwa wygrane pojedynki – oba z Piotrem “Grubym” Więcławskim.

Druga walka zakończyła się podobnie jak pierwsza konfrontacja, czyli przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie. Do momentu przerwania, kibice oglądali mnóstwo świetnych wymian w stójce, które sprawiły, że nazwisko “Labryga” przestało być zupełnie anonimowe.

Poza samymi, oczywistymi umiejętnościami oraz sporym potencjałem, zawodnik wyróżniał się również potężnymi warunkami fizycznymi – około 190 centymetrów wzrostu w połączeniu z 118 kilogramami wagi wzbudzają do teraz odruchowy szacunek u większości rywali.

Następstwem dobrej postawy Labrygi okazał się debiut we “freak fightach” – ten nastąpił w nieistniejącej już marce High League. Zwyciężył wówczas z Konradem Karwatem przez nokaut po zabójczym podbródku, natomiast na wcześniejszych konferencjach oraz we wszelkich wystąpieniach medialnych dał się poznać jako dość nieśmiały, enigmatyczny zawodnik, który “swoje w życiu przeszedł”, a teraz – jak sam powtarzał – chciałby dawać odpowiedni przykład młodzieży. 

Wiadomo już, że to postanowienie nie przetrwało próby czasu. Im wyraźniejsza stawała się bowiem pozycja Denisa Labrygi, tym swobodniej się czuł, ujawniając przy okazji swoje gorsze strony.

Zaczęło się od zasięgowych waśni z Denisem Załęckim, z którym 27-latek zdołał się obrzucić każdym możliwym przedmiotem czy inwektywą, a w kulminacyjnym momencie doszło nawet do bójki. Nagranie z niej do dzisiaj wspominane jest jako jeden z najbardziej “kultowych” (?) momentów “freak fightów”. Obnażone zostało jego pejoratywne podejście do policji, choć – jak się dowiedzieliśmy – zatańczyłby z policjantem na filmiku do Tiktoka.

Zarzucano mu również regularne branie sterydów, do czego nigdy się nie przyznał, ale akurat to nie jest czymś zupełnie unikalnym i skrajnie złym w świecie “freak fightów” czy przecież nawet przy zwykłym sporcie.

Znacznie mroczniej zrobiło się, gdy Labryga oskarżony został o spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu. 27-latek miał potrącić kobietę, a całą sytuację dewaluować później w przestrzeni medialnej. 

Na początku kwietnia obecnego roku poinformował o tym “Fakt”. Według słów poszkodowanej, 27-latek miał rzekomo oferować jej pieniądze za nieinformowanie policji, a także próbować uciec z miejsca zdarzenia. Denis Labryga opublikował później następujące oświadczenie:

Na drugi dzień wyszła dziewucha z ze szpitala i zaczęła latać po mediach. Zrobiła dosyć głośną aferę, głosząc w tamtym momencie nieprawdę, co zdementowałem po usłyszeniu tych zarzutów w moją stronę. Mieliśmy imprezę rodzinną. Od godz. 19.00 siedzieliśmy razem. O godz. 2.00 w nocy postanowiłem, że wypiję parę drinków. Może wypiłem, 0,5-0,7 litra gorzałki i po prostu posiedzieliśmy do piątej rano. Poszedłem spać, wstałem po południu i wieczorem wsiadłem do auta – mówił.

Kibicom nie spodobały się również jego buńczuczne próby “załatwienia” sobie walki, jak wtedy, gdy apodyktycznie próbował skłonić do pojedynku znacznie lżejszego Michała “Wampira” Pasternaka. Sam Labryga argumentował natomiast, że przemawia przez niego ambicja:

Nie wkręcajcie mi choroby. Zaczynacie mi wkręcać chorobę, że kozaczę, że sodówka mi odbiła. Nie róbcie tego. To jest naprawdę niezdrowe. W ogóle on jest grubo starszy, znam go z niejednej gali i walczył na WOTORE. Mieliśmy śmiechawy za kulisami i tak dalej.To jest po prostu ambicja sportowa. Nie będziemy się głaskać, moje stanowisko jest takie, że w przyszłości chcę z nim wyzwania. Będę chciał zrobić z chłopem porządek. Tutaj nie ma kozaczenia. Tutaj jest ambicja.

Do takiego pojedynku ostatecznie jednak nie doszło, choć panowie byli uczestnikami dość zabawnej wymiany słownej na kanale “EbeEbe”. Wówczas Denis Labryga oznajmił, iż to “Wampir” powinien się starać o walkę, pomimo tego, że temu wcale na niej nie zależy. 

UFC

Nie wiem, czy KSW by mnie trzymało w dalszej części, bo my mierzymy wyżej ogólnie niż KSW. Wiadomo, że te marzenia się zwiększają. Z racji większego apetytu po prostu patrzymy wyżej. My celujemy w UFC – mówił Labryga na kanale “Zajaffka”. 

Denis Labryga wypowiedział wyżej przytoczone słowa, a część kibiców przyjęła to z rozbawieniem. Inni z kolei sądzili, iż jest to symptomatyczna dla “freakowych” zawodników deklaracja, która na celu ma jedynie wzbudzenie zainteresowania. 

Zacząć trzeba od tego, że UFC widziało już… każdy przypadek. Ron van Clief zawalczył w wieku 51 lat dla największej organizacji MMA na świecie. James Toney trafił tam bez doświadczenia w mieszanych sportach walki, choć kompensowało (w kontekście medialności) to bokserskie zaplecze.

CM Punk w jednym momencie “walczył” z mężczyzną, który dopiero co wyszedł z trumny, a w kolejnym debiutował w oktagonie UFC, spełniając swoje marzenie.

Wszystko jest możliwe. Liczy się odpowiedni cel i właściwa droga.

No właśnie, droga.

21 listopada obecnego roku Denis Labryga został ogłoszony na gali Babilon 50, która odbędzie się 7 grudnia w Ożarowie Mazowieckim. Na tej samej karcie walk znajduje się chociażby Szymon Kołecki. Początkowo zapanowała pewnego rodzaju euforia, bowiem możliwość ujrzenia “freakowego” zawodnika w sportowej federacji to rzadkość. Z naturalnym zainteresowaniem spogląda się również na czyjąś drogę do spełnienia marzeń.

Sama organizacja Babilon MMA zapowiadała jego walkę jako początek czegoś wielkiego: 

Popularny fighter związany z klubem WCA Fight Team nie miał sobie równych w walkach na gołe pięści czy w mocnych pojedynkach na galach freakowych i od dawna mówił w wywiadach o sportowych ambicjach oraz poważnych planach dotyczących kariery. Denis Labryga spełni obietnicę o stoczeniu sportowej walki już 7 grudnia na jubileuszowej gali Babilon MMA 50. To może być początek czegoś wielkiego – czytamy.

Finalnie jednak nastroje zostały ostudzone, gdy ogłoszono przeciwnika 27-latka. Został nim Karol Frąckowiak, czyli sportowiec, który w istocie odnosił ogromne sukcesy, ale w trójboju siłowym. W tej dyscyplinie był wielokrotnym mistrzem świata, Europy i Polski.

Jeżeli chodzi o sporty walki, jest znacznie gorzej. 32-latek jest w treningu dopiero od ośmiu miesięcy, przy czym na koncie ma jedynie dwie przegrane walki amatorskie. 

Znacznie bardziej doświadczony Denis Labryga jest od niego wyższy o osiemnaście centymetrów i cięższy o około piętnaście kilogramów.

Oj, oj… Liczyłem, że dostanie sportowe wyzwanie, kogoś z doświadczeniem. To miałoby sens. Tu zawód z rywalem – napisał Maciej Turski w serwisie “X”.

Środowisko freak fightera argumentowało, że budowanie rekordu stanowi część wspomnianej “drogi do UFC”. Kariera każdego zawodnika zawiera etap, w trakcie którego ten faktycznie mierzy się ze znacznie niżej notowanymi przeciwnikami, aby zbudować finalnie odpowiednią pozycję medialną do większych walk. 

Zawód wśród kibiców oraz większości środowiska sportów walki w Polsce bierze się prawdopodobnie stąd, że od dawna nie było okazji, aby zweryfikować umiejętności 27-latka na tle bardzo wymagającego rywala. 

“Sztuczne” pompowanie rekordu może zatem rzeczywiście zdać egzamin, tak jak to bywało w wielu innych przypadkach, lecz warto mieć przy tym na uwadze, że największym przeciwnikiem Labrygi może stać się jego dotychczasowy sprzymierzeniec – czas. 

Jeżeli UFC miałoby być bowiem czymś więcej niż jednorazową przygodą, to zdecydowanie warto już teraz podejmować większe ryzyko. Później może być za późno.

Damien Popilowski
Twórca treści

Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Patetyczny amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona niezrealizowanych projektów. Wielbiciel uderzania się po głowie. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu. Trenuje od dziesięciu lat sporty walki, więc warto korzystać z jego mózgu, póki jeszcze działa.