Największe błędy na polskim rynku MMA

Największe błędy na polskim rynku MMA
Fot.YouTube/KSW

Co dolega polskim organizacjom MMA? Jakie można mieć do nich zastrzeżenia? Kto sobie najlepiej radzi? Przejdźmy się po obecnej sytuacji na polskim rynku.

KSW – beznadziejna promocja

KSW wciąż uważa, że nie ma konkurencji, dlatego najwidoczniej nie musi się starać. Federacja zaczyna przypominać dawnego, pełnego uroku i energii wujka, który z biegiem lat spoważniał, stracił dawny blask i dziś spędza się z nim czas raczej z obowiązku niż z ochoty.

To właśnie pewna buta, odwaga i charakterystyczna megalomania były fundamentem, na którym wyrosła największa organizacja MMA w Polsce.

Problem polega na tym, że to, co kiedyś napędzało jej rozwój, teraz staje się kulą u nogi. Władze zdają się ignorować konkurencję i nie dostrzegać zmian na rynku. W kółko powtarzają hasło o „czystym sporcie”, które samo w sobie nie jest niczym złym, ale… wygląda to tak, jakby celowo rezygnowano z promocji gal, chcąc udowodnić, że same walki wystarczą, by przyciągnąć uwagę. I prawda jest taka, że to już nawet nie tylko złudzenie.

Wygląda na to, że im lepiej wykona coś konkurencja, tym gorzej zachowa się KSW, by podkreślić, że i tak jest wyżej, więc nie potrzebuje robić tego samego.

Młode wilki wybierają UFC, dawne legendy wybierają Fame MMA, brak nowych gwiazd na horyzoncie. Adrian Bartosiński jest fantastycznym zawodnikiem, lecz na jego walki przeważnie nie czeka się tak, jak czekało się na występy Mameda Khalidova. Obawiamy się, że jeżeli nic się tutaj nie zmieni, KSW niebawem stać się może niszową marką, lokalną, produkującą gale dla kibiców starszej daty.

Fame MMA – mroczna przeszłość, trudna teraźniejszość

Na wstępie trzeba oddać organizacji pewne uznanie: w realiach, gdzie kolejne federacje padały jak muchy, rynek tonął w chaosie, a nawet politycy podejmowali ofensywne działania (niezależnie od tego, czy były słuszne, czy nie – nie o tym jest ten tekst), Fame MMA potrafiło przetrwać w niemal nienaruszonym kształcie. W przeciwieństwie do innych, nie musiało zmieniać nazwy ani uciekać pod szyld nowej spółki.

Nie da się jednak ukryć, że kryzys nadszedł. Freak fighty przestały zapewniać dotychczasowe zyski, a wynagrodzenia zawodników wcale nie spadły. W efekcie coraz trudniej było zestawić ciekawą kartę walk, co przekładało się na mniejsze zainteresowanie ze strony publiczności – zarówno nowych widzów, jak i stałych fanów. Do tego dochodziły jeszcze zatrzymania włodarzy przez prokuraturę, medialne burze, a także działania różnych środowisk zmierzające do wyeliminowania freak fightów z rynku. Taki miks problemów sprawiał, że prowadzenie biznesu stało się wyjątkowo trudne.

Fame MMA zapowiadało gruntowną odnowę na początku bieżącego roku – swoisty reset. Przez długi czas nic z tego nie wynikało, aż dopiero pojawienie się nowego wspólnika, odblokowanie części środków i napływ świeżego kapitału pozwoliły federacji złapać drugi oddech. Zaczęły się faktyczne zmiany. Najpierw sportowy turniej na Fame MMA 26, wypełniony głośnymi nazwiskami, a teraz Fame MMA 27 z walką wieczoru, w której Roberto Soldić zmierzy się z Tomaszem Adamkiem. Na tej samej gali zobaczymy również Michała Materlę czy Dawida Załęckiego.

Innymi słowy – Fame MMA przestało być wyłącznie federacją freak fightów, a stało się hybrydą. Wprowadziło korekty i dopasowało się do realiów rynku. Pytanie jednak, czy to wystarczy. Wizerunek w sieci ucierpiał – przez federację przewinęły się takie postacie jak Natan Marcoń czy Denis Załęcki, które raczej nie poprawiały jej reputacji. Do tego dochodzą wspomniane kłopoty z prokuraturą i politykami. Skutki są jasne: brak nieskazitelnej historii sprawia, że wielu zawodników nie podejmie ryzyka występu, obawiając się utraty sponsorów.

King's Arena – brat bliźniak KSW?

Ten sam problem, co w przypadku federacji Martina Lewandowskiego oraz Macieja Kawulskiego. King's Arena ogłosiła debiutancką galę na 13 września, jednak sposób jej promowania jest dość osobliwy – praktycznie bez rozgłosu. Wygląda to tak, jakby podpatrywali strategię KSW. Do tej pory oficjalnie poznaliśmy jedynie kilka nazwisk i jedno zestawienie, a cała reszta opiera się jedynie na przeciekach i plotkach. Być może to element większego planu, którego sens odkryjemy dopiero z czasem.

Prime MMA – jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz

Konferencja przed galą Prime MMA 12. Głównym wydarzeniem gali była walka Jacka Murańskiego z Natanem Marconiem. Jak jednak ją „sprzedano”?

Marcoń rozpoczął promocję swojego starcia z Mariuszem Pudzianowskim w typowy dla siebie sposób – kpiąc z każdego możliwego aspektu życia „Pudziana”.

To miało zirytować Jacka Murańskiego. 56-latek konsekwentnie podkreśla przywiązanie do pewnych wartości, a jedną z nich jest – jak sam twierdzi – troska o „wielkich Polaków”, w tym przypadku o Mariusza Pudzianowskiego. Aktorowi nie przypadły też do gustu słowa Marconia, gdy ten ostro zaatakował rodzinę Alana Kwiecińskiego:

To, co zrobił ten Kraken, to coś obrzydliwego. To nie jest już tylko gra medialna, to przekroczenie granic – mówił Murański podczas jednego z programów Prime MMA.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, co bardziej raziło – fakt, że podczas konferencji freak fightowej padło nawiązanie do śp. Mateusza Murańskiego, czy sama możliwość, że cały ten konflikt mógł być ustawiony.

Bez względu na interpretację, doszło do wydarzenia bez precedensu. Po raz pierwszy w tej branży granica została przekroczona tak wyraźnie. Nie chodziło o drobną wzmiankę o zmarłym zawodniku, lecz cały panel zbudowany na brutalnych hasłach typu: „zamordowałeś go”.

Tego typu sytuacje sprowadziły na Prime MMA ogromne problemy wizerunkowe.

17 kwietnia media obiegła dość nieoczekiwana wiadomość – gala Prime MMA 12 nie odbędzie się w zaplanowanej wcześniej „Arenie Toruń”. Choć karta walk była już ogłoszona, a wszystko zmierzało ku finalizacji wydarzenia, Toruńska Infrastruktura Sportowa (TIS), zarządzająca obiektem, zerwała umowę z organizatorem.

Jako pierwsze sprawę nagłośniło „Polskie Radio PiK”, podając, że Prime MMA nie zrealizowało wszystkich zapisów kontraktu z TIS-em, co stało się podstawą do jego rozwiązania.

Decyzją zarządu umowa na to wydarzenie została rozwiązana w związku z tym, że organizator nie wypełnił wszystkich warunków umowy. W przypadku wydarzenia związanego z organizacją zawodów MMA w maju br. i wątpliwościami związanymi z treściami publikowanymi w przestrzeni publicznej przez część uczestników zaproszonych do udziału przez zewnętrznego organizatora, pragnę wyjaśnić, że nie ma i nie będzie w Toruniu miejsca na mowę nienawiści, dyskryminację ani przemoc (w tym nawoływanie do niej) motywowaną jakimikolwiek uprzedzeniami – głosiło oficjalne stanowisko TIS.

Szybko jednak pojawiło się rozwiązanie. Już następnego dnia Prime MMA ogłosiło, że gala odbędzie się w „Radomskim Centrum Sportu”. Sęk w tym, że równie szybko zainterweniował prezydent Radomia:

– W Radomiu nie ma miejsca na prezentowanie postaw ksenofobicznych i szerzenie mowy nienawiści. Dlatego, po dokładnym zapoznaniu się z informacjami o charakterze zaplanowanej na 17 maja gali PRIME SHOW MMA i o postawach prezentowanych przez uczestników tego wydarzenia, zdecydowałem, że umowa z organizatorem dotycząca udostępnienia hali Radomskie Centrum Sportu została już wypowiedziana! MOSiR skierował stosowne pismo w tej sprawie – pisał prezydent Radosław Witkowski.

Ostatecznie wydarzenie odbyło się w studiu, co najpewniej dość krytycznie odbiło się na późniejszych wyliczeniach w podsumowaniu sprzedaży.

Clout MMA – zbyt szybka kapitulacja?

Żywot freakowych federacji bywa efemeryczny. Na przestrzeni ostatnich kilku lat obserwowaliśmy przeróżne – większe lub mniejsze – projekty, które najczęściej nie zdołały przetrwać próby czasu i były jedynie chęcią dopasowania się do trwającej wówczas mody na “freaki”. Szczególnie głośnym echem odbiło się zamknięcie High League, na którego miejsce błyskawicznie pojawiła się federacja Clout MMA. 

Medialnymi włodarzami zostali Sławomir Peszko oraz Lexy, co początkowo skierowało na nich falę nienawiści, bowiem federacja mierzyła się przez kilka pierwszych edycji z ogromnymi problemami technicznymi. Kompensowały to jednak zestawienia, będące poniekąd połączeniem szaleństwa oraz profesjonalizmu, co mogło stanowić wygodny środek pomiędzy takimi organizacjami jak Fame MMA a Prime Show MMA.

Wszystko szło dobrze, dopóki się nie zepsuło. Clout MMA rozpoczynało promocję kolejnej gali, która odbyć się miała 5 października obecnego roku. Jako walkę wieczoru zaplanowano konfrontację Zbigniewa Stonogi z Krzysztofem Rutkowskim, a zatem nowych twarzy w świecie freak fightów. Poza tym, ogłoszeni zostali między innymi tacy zawodnicy jak “Filipek”, Denis Labryga, “Szachta”, “Wielki Bu”, Adrian Cios czy “Nikita”.

Wtedy Fame MMA ogłosiło, że zorganizuje swoją galę 4 października, a więc dzień wcześniej. W reakcji na to “Clout” najpierw odwołało własne wydarzenie, a później opublikowało następujący komunikat:

– Drodzy Widzowie! W ostatnich tygodniach w Internecie i mediach społecznościowych pojawiło się wiele spekulacji dotyczących przyszłości CLOUTMMA. Pragniemy rozwiać wszelkie wątpliwości i poinformować, że w tym czasie wewnątrz federacji przeprowadziliśmy istotne zmiany, mające na celu dalszy rozwój CLOUTMMA oraz podniesienie jakości widowisk, które dla Was tworzymy.Proces reorganizacji wymaga czasu, ale z radością możemy ogłosić, że CLOUTMMA powróci już w lutym 2025 roku – czytamy.

Tak brzmiała wersja oficjalna, natomiast zakulisowo wiadomo było, iż jesteśmy świadkami przejęcia Clout MMA przez największego giganta na tym rynku – Fame. 

Od dłuższego czasu panowała cisza, a każdy zastanawiał się, czy organizacja jeszcze powróci, a jeśli tak, to w jakiej formie. Coraz częściej wspominało się o planowanej grudniowej, świątecznej gali, na którą “Clout” zamierzało zorganizować turniej i prowadziło rozmowy z różnymi zawodnikami.

Teraz kończy się 2025 rok, i wiadomo już, że Clout MMA nie istnieje. Była to bardzo charakterystyczna organizacja, która miewała naprawdę dobre pomysły, przy czym istniał realny potencjał, aby stała się pierwszą hybrydową marką w Polsce, wyprzedzając pod tym względem Fame MMA. To wszystko zostało jednak zmarnowane.

Redakcja Vringe PL
Content Editor

Jako redakcja Vringe PL staramy się dostarczać do Państwa najnowsze informacje dotyczące zarówno boksu, jak i mma. Naszym celem jest przekazywanie sprawdzonych i wysokiej jakości treści.

Sprawdź pozostałe aktualności