Filipek na Prime MMA 10 – droga pełna hipokryzji 26 października, 2024 | 31 października 2024 | Damien Popilowski Fot.YouTube/PrimeMMA “Twoim idolom wódki nie lałem” – twierdził Filipek w 2014 roku, nie wiedząc jeszcze, że dziesięć lat później zasiądzie przy jednym stole na konferencji z byłymi przestępcami, a obok niego inwektywami będą się obrzucać patostreamerzy. “Jestem freak fightową pros****tką” – mówi w 2024. Przejdźmy się po drodze rapera z Milicza, która doprowadziła go na Prime MMA 10. Filipek, ambiwalentny dzieciak Jest 31 październik 2013 roku. W warszawskim Odessa Club naprzeciwko siebie stanęło dwóch freestylowców – “Filipek” oraz “Quebonafide”. Ten pierwszy to stawiający dopiero swoje pierwsze kroki na scenie zestresowany 18-latek w bluzie z targu, mający zadatki na solidnego zawodnika. Quebonafide był już wówczas wyjadaczem w tej dziedzinie, natomiast jego ówczesna popularność nie mogła się nawet porównywać z obecną. Tego dnia wygrało doświadczenie. Po dość wyrównanej walce jurorzy wskazali, że lepszy okazał się raper z Ciechanowa. Panowie jeszcze nie wiedzieli, że znajdą się któregoś dnia w jednej wytwórni rapowej, natomiast znany i niepodważalny był potencjał “Filipka”. Jego rzucony w finale WBW 2013 wers “jestem z Milicza, małe miasto na matrycy, żeby być dobrym nie trzeba być k***o ze stolicy “ przeszedł do historii freestylu. Marcinek nie zanotował zwycięstwa we wspomnianym finale, natomiast wówczas zbudował solidny fundament na następny rok, który niemal w pełni zdominował. Pokazał się światu w najlepszej formie w życiu, a jego charakterystyczny, agresywny styl oraz błyskotliwe riposty uczyniły go jednym z najpopularniejszych freestylowców. Stawiał również coraz odważniejsze kroki w środowisku raperskim, naciskając w swoich kawałkach na autentyczność (jakkolwiek trywialnie by to dziś nie brzmiało) oraz ukazanie, że nie spoufala się z nikim, aby odnieść sukcesów. Warto w tym miejscu przytoczyć kilka cytatów z różnych piosenek “Filipka”, ponieważ one najlepiej definiowały jego tożsamość: – Nie dorosną mi do pięt lamusy z ojca hajsem. Jeżdżący po Europie, tatuś kupi im szansę. Mi tatuś nic nie kupi, nie pozwoli mi honor. – Muszę być, kurwa, twardy, a jak przyjdą dni gorsze, roześmiać się im w mordę. A potem umrzeć młodo jak Jimson, nie chcę żyć długo w świecie, gdzie konsumpcjonizm ciągle sprawuje urząd. – Zjechałem całą Polskę od Szczecina do Żywca. Sam odkładałem forsę, by pojechać na freestyle. Przyznam, czasem to było głupie. Mam dystans, nie przewróci się w dupie mi od propsów, czy kurwa wspólnych fotek. – Mam skillsy, swój honor i w kieszeni mandaty. Twoi kumple pod sceną, nie pokażą mi fucka. Jak nie kupisz mej płyty, nie będę płakał. W nagrywaniu kawałków nie przeszkodzi mi katar, a swej opinii typie nie wypowiem przez avatar. – Nie wpadłem się nachapać na fejm, jak Gessler Magda. Perspektywiczny jak Dan Bilzerian – no homo. Grubszy skillsami kurwa, niż Trynkiewicza akta. Infantylny (w pozytywny sposób) idealista był głosem “starej szkoły”, pomimo reprezentowania młodego pokolenia. Rok 2014 można śmiało określić freestylowym czasem “Filipka”, lecz wtedy również nie udało mu się postawić “kropki nad i”, bowiem najważniejszą imprezę, czyli finał WBW 2014, ostatecznie wygrał “Edzio”, który tego dnia nie miał sobie równych. 2015 oddzielił chłopców od mężczyzn W karierze “Filipka” nastąpił wyraźny zwrot w stronę rapu, co kosztowało go utratę freestylowej formy. Cała jego postać, która jeszcze chwilę wcześniej zachwycała, nagle zaczęła budzić irytację. Zarzucano mu wówczas schematyczność. Utrata świeżości w połączeniu z regresem umiejętności sprawiły, że zobaczyliśmy gorszą wersję Filipa Marcinka na każdej płaszczyźnie. Tam, gdzie brakowało umiejętności lub szczęścia, nadrabiał… kontrowersją. Zamieszanie dotyczące werdyktu w finale WBW 2015 to jeden z najbardziej wspominanych rozdziałów freestylu do dziś, a przerodziło się ono jeszcze później w rapowy beef z jednym z jurorów, “Flintem”. Był to pierwszy raz, gdy ujrzeliśmy “Filipka” w nieco innej odsłonie. On sam wspominał później w wywiadach, że wtenczas przerósł go nagły wzrost popularności i idące za tym oczekiwania. Jeżeli chodzi o freestyle, to właśnie wtedy rozpoczęła się moda na “przygotowywanie się na Filipka”. Każdy uczestnik tego rodzaju wydarzenia trenował nierzadko bardziej na to konkretne starcie, niż na całą bitwę. Był to jeden z powodów, przez które Marcinek przestał aktywnie rywalizować. Mnóstwo spięć, całodobowe bycie na świeczniku mediów, spolaryzowane podejście fanów, wielkie wzloty oraz upadki muzyczne – to był jeden z najbardziej intensywnych okresów w życiu rapera. Można stwierdzić, że stanowiło to swego rodzaju alegorię przeistaczania się z młodego chłopaka w mężczyznę, którego ideały muszą zacząć konfrontować się z rzeczywistością. Po burzy nastąpiła cisza. Kilka następnych lat to spokojny rozwój muzyczny “Filipka”, dołączenie do wytwórni “QueQuality”, sporadyczne i towarzyskie uczestnictwo w bitwach freestylowych, dorośnięcie na wielu płaszczyznach. Kontrowersyjność “Filipka” nieco ostygła, lecz bynajmniej nie była to stagnacja, a raczej odnalezienie swojego miejsca w życiu i mentalne przerzucenie się ze zbyt szybkiego Mercedesa na zdrowy, bezpieczny rower. Krótka droga od Fame MMA do Prime MMA 10 Wizerunkowe szczeliny zaczęły pojawiać się w 2018 roku, choć były to początkowo niepozorne, małe dziury. 29-latek dołączył do Fame MMA i zmierzył się na trzeciej edycji z “Rybą”. Jego styl walki był wręcz symptomatyczny do freestylu. Szedł twardo do przodu, zadawał cios za ciosem, nie obawiał się wymian – robiło to wrażenie, choć nie zapewniło mu wygranej w debiucie z punktującym na “wstecznym biegu” przeciwnikiem. To nie była jednorazowa przygoda, freak fighty stały się częścią jego życia. Po kilku latach Filip Marcinek ma już na koncie łącznie 11 pojedynków, z których wygrał pięć, a sześć razy schodził z oktagonu pokonany. Toczył pojedynki w różnych formułach, a nawet udało mu się przetrzeć szlaki występem na zagranicznej, bokserskiej gali. Zanotował kilka istotnych mentalnie zwycięstw, jak chociażby z “Tombem” lub “Sobotą”, ale zdarzyło mu się również zostać zmasakrowanym przez Amadeusza Ferrariego, czy przegrać na punkty z Marcinem Dubielem. Przyznać trzeba, że skreślony dziś z internetu youtuber miał znaczną przewagę warunków fizycznych, ale rzecz w tym, że dla rapera “przegrana z Marcinem Dubielem” nigdy nie brzmi dobrze. “Filipek” występował regularnie we freak fightach i wydawać się może, że w jego przypadku nastąpił syndrom “gotującej się żaby”. Marcinek zdawał się nie zauważać, że jego pracodawcy są mniej lub bardziej zamieszani w naprawdę brudne afery, obok niego na konferencjach siedzą ludzie z mroczną przeszłością lub teraźniejszością, a przepustką do dalszego uczestniczenia w tym wszystkim jest “bycie częścią cyrku”. Samo w sobie nie byłoby to aż tak złe (mimo wszystko), natomiast w tym miejscu warto cofnąć się do przytoczonych cytatów “Filipka” z 2014 roku i zastanowić, ile zostało z tamtej osoby. Teraz “Filipek” wystąpi na najbliższej gali Prime MMA 10. Będzie zatem częścią tej samej karty walk, na której znajduje się Daniel Magical. Jest zawodnikiem federacji, w której trzy walki stoczył “Kamerzysta”. Zmierzy się w niej z… Adrianem Ciosem (tego zdania nawet nie trzeba rozwijać). To wszystko się dzieje, choć sam jeszcze w tym samym roku zarzekał się, że nigdy do tego nie dopuści. Raper oznajmił w trakcie podcastu na kanale “Klasa Średnia”, że taki ruch byłby przekroczeniem jego granicy. Powiedział to 7 kwietnia. Walczyć dla Prime MMA będzie 26 października. Wiadomo Filipek to nie wstyd xDD#primemma pic.twitter.com/6ZmW4Mxapp— Dominik Wałbrzych (@FryzjerMurana) October 11, 2024 – Wszyscy atyści to prost****ki, ja jestem prost****ką freak fightową. Każdy ma swoją cenę, dostałem satysfakcjonującą ofertę. Poniekąd… jestem hipokrytą w tym wszystkim, co mówiłem – przyznał “Filipek” w rozmowie z Mateuszem Kaniowskim. 29-latek mówił to w ironicznym tonie, lecz naszą ludzką naturą jest to, że nawet gdy żartujemy, to najczęściej na tematy, które krążą nam w pewien sposób po głowie. Jedną z osób uczestniczących w podcaście “Klasa Średnia” był wieloletni znajomy Filipa Marcinka, “Czeski”. Dziesięć lat temu, w trakcie jednej z walk freestylowych, to właśnie “Filipek” zaatakował go następującym wersem: – On tak sobie ułożył życie, to jest gadka, że w wieku 29 lat dissuje 19-latka – rzucił. Teraz to raper z Milicza ma 29 lat. Tak ułożył sobie życie, że znajduje się pod jednym dachem z Danielem Magicalem, “Gochą” czy “Rafonixem”. Każdy ma swoją cenę, nawet idealiści. Damien Popilowski Twórca treści Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Patetyczny amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona niezrealizowanych projektów. Wielbiciel uderzania się po głowie. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu. Trenuje od dziesięciu lat sporty walki, więc warto korzystać z jego mózgu, póki jeszcze działa. vRinge - Prime MMA - Filipek na Prime MMA 10 – droga pełna hipokryzji