Miał nigdy nie trafić do Prime MMA. „Przestałem być idealistą” 20 października, 2024 | Damien Popilowski Fot. YouTube/PrimeMMA Droga od zmiany poglądów do hipokryzji jest krótsza, niż mogłoby się wydawać. Raper “Filipek” wystąpi na nadchodzącej gali Prime MMA 10, gdzie zmierzy się z Adrianem Ciosem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jego słowa sprzed kilku miesięcy. Wówczas zarzekał się, że trafienie do tej konkretnej federacji byłoby przekroczeniem jego granicy. W internecie nie ginie nic, dlatego trzeba uważać, aby później nie musieć się tłumaczyć. Filipek w Prime MMA, czyli znak czasów “Filipek” drogę na zasięgowe wyżyny rozpoczynał walkami… freestylowymi. W tej formule 29-latek budował pozycję, z czasem ukierunkowując swoją karierę na rapowe tory. To doprowadziło go między innymi do świata freak fightów, gdzie po raz pierwszy pokazał się na gali Fame MMA 3, która odbyła się 30 marca 2019 roku. Tam przegrał z “Rybą”, natomiast pokazał się zdecydowanie z dobrej strony, a jego agresywny styl walki był dość przyjemny dla oka. Po kilku latach Filip Marcinek ma już na koncie łącznie 11 pojedynków, z których wygrał pięć, a sześć razy schodził z oktagonu pokonany. Następnym razem w klatce zobaczymy go podczas PRIME 10 – na tej gali zmierzy się z Adrianem Ciosem, z którym pierwotnie miał walczyć w federacji Clout MMA. Ogromne zamieszanie i finalnie odwołane wydarzenie sprawiły, że zestawienie zostało przetransferowane właśnie do Prime Show MMA, gdzie… “Filipek” miał nigdy nie trafić. Raper oznajmił to w trakcie podcastu na kanale “Klasa Średnia”, który odbył się 7 kwietnia tego roku. Wyznał wówczas, że taki ruch byłby przekroczeniem jego granicy. Wiadomo Filipek to nie wstyd xDD#primemma pic.twitter.com/6ZmW4Mxapp— Dominik Wałbrzych (@FryzjerMurana) October 11, 2024 Słowa 29-latka nie przetrwały próby czasu, a część kibiców wypomniało mu to w mediach społecznościowych. Sytuacja urosła do takich rozmiarów, że wspomniany temat został poruszony na kanale “Dwa Bieguny”, w którym “Takefun” bezpośrednio poprosił swojego rozmówcę o wytłumaczenie zmiany nastawienia. “Filipek” udzielił obszernej odpowiedzi, argumentując, że w obecnych czasach nie ma już większej różnicy pomiędzy freakowymi federacjami: – Freak fighty stały się w pewnym momencie tak toksyczne, że przestało być w nich pole na bycie idealistą. Trzeba być chłodnym biznesmenem. Wszyscy wiedzą, że miałem podpisany kontrakt z Clout MMA na tę walkę. Pewne wydatki zostały zaplanowane i nikt nie wziął za to odpowiedzialności. (…) Przekalkulowałem sobie to także pod kątem muzyki. Wydaję płytę i jeżeli w swojej głowie kieruję się i tak głównie oceną ludzi, którzy kupowali moje płyty i są ze mną związani muzycznie, a nie oceną ludzi, którzy mnie oceniają jako freak fightera, to mam wyj***ne. A za te pieniądze wydam lepsze teledyski, będę miał większą swobodę przy wydawaniu muzyki. Trenowałem też do tej walki z Ciosem, poświęciłem na to czas i denerwowało mnie, że może to nie dojść do skutku. Koniec końców, podszedłem do tego tak, że każdy to i tak po czasie będzie mieć gdzieś – stwierdził. Przypomnijmy – wspomniana walka z Adrianem Ciosem odbędzie się 26 października w ramach gali Prime MMA 10. Przebieg tego starcia oraz pozostałe wydarzenia w świecie freak fightów zdeterminują, czy percepcja Filipka okaże się słuszna i fani rzeczywiście za chwilę o tym zapomną. W tym dynamicznym środowisku w krótkim czasie można przejść zarówno drogę “od zera do bohatera”, jak i na odwrót, czego przykładem była lawina krytyki, która kilka miesięcy temu spadła na “Lizaka”, uprzednio jednego z ulubieńców kibiców. CZYTAJ WIĘCEJ O PRIME MMA: Fornal wylatuje z karty walk na PRIME MMA 10 Damien Popilowski Twórca treści Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Patetyczny amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona niezrealizowanych projektów. Wielbiciel uderzania się po głowie. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu. Trenuje od dziesięciu lat sporty walki, więc warto korzystać z jego mózgu, póki jeszcze działa. vRinge - Prime MMA - Miał nigdy nie trafić do Prime MMA. „Przestałem być idealistą”