Autodestrukcja Fame MMA. Kolejny idiotyczny pomysł?

Autodestrukcja Fame MMA. Kolejny idiotyczny pomysł?
Fot.YouTube/KanałZero

Organizacja Fame MMA lubi sobie czasami włożyć dłoń do wrzątku, aby sprawdzić, czy będzie bolało.

Jak Fame MMA wyrzuca pieniądze w błoto

Fame MMA znane jest ze swego rodzaju biznesowego masochizmu. Jeżeli na horyzoncie pojawia się możliwość przepłacenia za zawodnika, włodarze uśmiechają się szeroko i mówią: “robimy to”. Było tak w przypadku “Nitro”, który nie pokazał niczego ani w klatce, ani na konferencjach. Za wątpliwej jakości występy w różowych szortach Sergiusz Górski zarobił około 1,5 mln zł.

Byłby on jednak i tak jednym z najlepszych zawodników w historii Fame MMA, gdyby porównać go do Sebastiana Fabijańskiego. Mawiają, że prawdziwy aktor nigdy nie wychodzi z roli – w jego przypadku znalazło to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, bowiem w oktagonie spędził około 90 sekund, a według medialnych doniesień za jedną walkę otrzymał około 500 tys. zł. W klatce widzieliśmy go (trafne słowo) trzy razy, co oznacza, że na jego konto wpłynęło 1,5 mln zł. Według tych danych można wyliczyć, że za każdą sekundę w oktagonie zarobił ponad 16 tys. zł. Poddał przy tym wszystkie swoje walki.

Rzecz jasna, bardzo liczą się również fani danego twórcy, którzy kupią dla niego PPV bez względu na okoliczności. Ciężko nam jednak wyobrazić sobie, aby fanatyk polskiego kina zdecydował się na oglądanie potyczki Sebastiana Fabijańskiego z Filipkiem Marcinkiem…

Quebonafide – Friz na Fame MMA?

To nie były jednak najgorsze pomysły Fame MMA w historii – te bowiem nie dotarły do etapu realizacji. “Friz” poinformował na kanale “Biznes Klasa”, iż otrzymał lukratywną ofertę walki z Kubą Grabowskim:

Miałem mieć walkę z „Quebo”, on się pochwalił stawką. To nie miało być dosłownie osiem milionów z bomby. Cztery czy pięć i dodatkowo bardzo duży procent od sprzedaży wszystkich PPV. On miał takiego samego deala, to był mój i jego warunek, że rozliczamy się tak samo i po naszych kalkulacjach miało to wyjść osiem milionów mniej więcej.

Fame MMA, kopalnia dziwnych inicjatyw

“Quebonafide” z Sebastianem Fabijańskim (nawet pomimo jego wątpliwych występów w oktagonie). “Friz” z “Wardęgą”. To dało się zrobić, właśnie wtedy połowa wspomnianych tu zawodników miała aktywny kontrakt z Fame MMA, a druga połowa negocjowała. Takie zestawienia niosłyby za sobą oczywisty bagaż emocjonalny, ponieważ wymienieni panowie raczej za sobą nie przepadają. Byłoby o tym głośno w całej przestrzeni medialnej.

Jednakowoż… “Quebonafide” z “Frizem”? Po co? Jaki byłby logiczny sens takiego pojedynku? Nikogo nie interesowałyby ani programy, ani walka. Pozostaje jedynie aspekt przywiezienia ze sobą swoich fanów, lecz w przypadku łącznie szesnastu milionów złotych za taką przyjemność, wyrażamy wątpliwość, że mogłaby się ona zwrócić.

Symptomatyczne dla Fame MMA jest to, aby raz na jakiś czas wygenerować zupełnie losowe zestawienie, które dość ciężko zrozumieć. Można się tak bawić, lecz nie należy się potem dziwić, że oglądalność jest coraz gorsza, zawodnicy wymagają coraz większych stawek, natomiast produkt jest z każdej strony krytykowany.

Redakcja Vringe PL
Content Editor

Jako redakcja Vringe PL staramy się dostarczać do Państwa najnowsze informacje dotyczące zarówno boksu, jak i mma. Naszym celem jest przekazywanie sprawdzonych i wysokiej jakości treści.

Sprawdź pozostałe aktualności