“Było ciężko i wymagająco”. Wywiad Bivola o walkach z Beterbievem

Globalny nadawca telewizyjny boksu zawodowego, platforma streamingowa DAZN, zorganizował byłemu mistrzowi wagi półciężkiej (do 79,4 kg), Dmitriemu Bivolowi (23-1, 12 KO), oglądanie jego pojedynku o tytuł niekwestionowanego mistrza z Arturem Beterbievem (21-0, 20 KO). W tej walce Bivol poniósł swoją pierwszą porażkę w karierze zawodowej, przegrywając decyzją większości sędziów.
Bivol wypowiedział się na temat Beterbieva
Podczas oglądania walki Bivol odpowiadał na pytania prowadzącego i komentował kluczowe momenty pojedynku.
Prowadzący: Co myślałeś o nim w ringu? Czy był większy lub mniejszy, niż wcześniej uważałeś?
Bivol: Nie zauważyłem różnic. Szczerze mówiąc, widzisz swoich rywali wcześniej, a potem widzisz ich w ringu dokładnie takich samych.
P: W pierwszej rundzie nie wiesz, jak mocno uderza twój przeciwnik, dopóki nie przyjmiesz ciosu na głowę. Czy ten pierwszy cios od znanego nokautera był czymś, z czym mogłeś sobie poradzić, czy to było zbyt wiele?
B: Dokładnie tak, jak się spodziewałem — mocno i wymagająco.
P: Twój jab działał przez całą walkę. Czy łatwo było przebijać się przez jego obronę?
B: Jab to niesamowite narzędzie. Możesz kontrolować dystans jabem, możesz neutralizować jego ataki jabem. Używałem go z powodzeniem.
P: Czy czułeś, że twoja mocna ręka była tak skuteczna, jak tego chciałeś? Czy on był jak kowadło?
B: Szczerze mówiąc, był jak ściana. Nie rzucałem ciosów, żeby tę ścianę przełamać. Rzucałem je, żeby trafiać w cel. Bo z kimś takim jak on, jeśli spróbujesz przebić się przez ścianę, możesz wpaść w pułapkę.
P: Momentami walka była wymianą ciosów, co nie jest typowe dla Dmitriego Bivola. Zazwyczaj wolisz tworzyć dystans i walczyć technicznie. Jak się czułeś, stojąc z nim w telefonicznej budce i wymieniając kombinacje?
B: Czasami tak robię. Robiłem to także w moich poprzednich walkach. Czasami podejmuję ryzyko, tak. Ale ten epizod pokazał mi, że mogę to robić. Teraz to mniejsze ryzyko niż wcześniej.
P: Próbowałeś znokautować tego “skurczybyka”?
B: [śmieje się] Po prostu starałem się trafiać coraz częściej. Nie miałem poczucia, że go złamię lub znokautuję. Po prostu widziałem momenty, w których musiałem rzucić lewy, rzucić prawy.
P: Przejdźmy do 12. rundy.
B: Nie mogę powiedzieć, że byłem zmęczony.
P: Ale przygotowywałeś się na 12 rund, bo mówiłeś mi, że mógłbyś walczyć jeszcze dwa-trzy rundy więcej. Byłeś zaskoczony?
B: Nie bardzo, bo czułem, że on będzie nacierał. Musiał iść do przodu, musiał zrobić więcej, bo czułem, że noty są prawdopodobnie na moją korzyść. A kiedy nacierał, pozwalałem mu to robić, ale nie pozwalałem się złapać.
P: W momencie ogłoszenia werdyktu, stojąc w środku ringu, byłeś pewien, że wygrałeś?
B: Nie.
P: Co mówił twój narożnik?
B: Byliśmy szczęśliwi, gratulowaliśmy sobie nawzajem, ale nie dlatego, że wygraliśmy walkę, lecz dlatego, że skupiliśmy się na pozytywach, na tym, co zrobiłem dobrze. Ale miałem pewne wątpliwości, czy to wystarczyło. I nie wystarczyło!
P: Co zmieni się w Dmitrim Bivolu 22 lutego?
B: Po prostu muszę dać z siebie trzy razy więcej.