Turski i Mściwujewski, najwięksi hamulcowi Fame MMA?

Turski i Mściwujewski, najwięksi hamulcowi Fame MMA?
Fot.YouTube/KanałSportowy

Maciej Turski wraz z Hubertem Mściwujewskim nierzadko pełnią rolę tarczy organizacji Fame MMA, skupiając na sobie wściekłość kibiców podczas różnych wydarzeń. Jak sobie radzą na swoich stanowiskach? Kto mógłby być od nich lepszy?

Prowadzący w Fame MMA to stanowisko dość dynamiczne

Rola prowadzącego w Fame MMA nie jest najłatwiejszą robotą na świecie. We freak fightowym środowisku dzieje się dużo, wszystko jest bardzo chaotyczne, ciężko nie ubrudzić sobie rąk. Jednego dnia twój szef zostaje zatrzymany przez prokuraturę, później zawodnik bije się z kibicem, ktoś inny odklepuje w pierwszych sekundach walki, a kolejny przychodzi na konferencję w stroju cesarza.

Przez wszystkie lata różne osoby podejmowały się tej pracy. Kończyły lepiej lub gorzej, lecz dziś możemy je porównać, aby zastanowić się, kto poradził sobie najlepiej. Czy dość częsta krytyka względem obecnych prowadzących jest uzasadniona?

Zacznijmy od tych, którzy pozostawili po sobie lepsze wrażenie. Zapoznaj się także z nowym zestawieniem na Fame MMA 27.

Najlepsi prowadzący we freak fightach

  • Sylwester Wardęga – Najlepszy ze wszystkich prowadzących. Dociekliwy, szukający sensacji bez naruszania dobrego smaku, pracowity: zdemaskowanie Adriana Polaka, przyłapanie go na kłamstwie oraz publiczne obnażenie było prawdopodobnie największym wyczynem prowadzącego program lub konferencję Fame MMA.
  • Maciej Dąbrowski – Miał pomysł na siebie. Wzbudzał dość ambiwalentne odczucia, raczej nie stał się z marszu ulubieńcem kibiców, ale próbował.
  • Mateusz Kaniowski – Przygotowany, merytoryczny. Potrafił zagadać do każdego zawodnika w taki sposób, aby naprowadzić go na interesujący dla widzów temat. Prawdopodobnie byłby komplementarny w duecie z Sylwestrem Wardęgą. Jego wadą i zaletą jest megalomania, która być może pomogła mu zbudować swoją markę, natomiast później przeszkodziła we współpracy z organizacjami. Nie potrafił dogadać się z Prime MMA, ponieważ nie traktowano go tam w specjalny sposób. Jego stosunki z Fame MMA również znacząco się ochłodziły.
  • Tomasz Działowy– Próbował naśladować nieco Sylwestra Wardęgę, wchodził w dyskusję z zawodnikami, szukał ciekawostek – nie był w tym najlepszy w historii, lecz również nie poszło mu jednoznacznie źle.
  • Maciej Turski – Przygotowanie na najwyższym poziomie, umiejętność porozumienia się z zawodnikiem również. Wprowadza swobodną atmosferę, wszędzie go pełno, dotarłby z mikrofonem na Antarktydę, by przeprowadzić wywiad z pingwinami. Zbyt często próbuje odgrywać pierwszoplanową rolę. Nierzadko tak rozwija swoje pytania do zawodników, że wychodzi monolog, który nawet nie jest zakończony znakiem zapytania. Stara się także odgrywać eksperta w każdej dziedzinie, nie przyjmując często argumentów drugiej strony. Czasami przydałoby się, aby znalazł czas na refleksję, zanim zabierze głos.

Najgorsi prowadzący we freak fightach

  • Arkadiusz Pawłowski – Trzeba go lubić, aby go polubić. Specyficzne poczucie humoru, cięta riposta (legendarna dyskusja z Kasjuszem Życińskim), lecz również pewien brak umiejętności wciśnięcia hamulca oraz nadmierna emocjonalność.
  • Hubert Mściwujewski – Rzadko kiedy się o tym wspomina, natomiast Hubert Mściwujewski znajduje się na pokładzie Fame MMA niemal od początku istnienia organizacji. Współprowadził konferencje ze wszystkimi powyżej i poniżej wymienionymi postaciami. Po wielu latach, nie jesteśmy w stanie przytoczyć jednej rzeczy, którą pamiętalibyśmy do dziś – interesujące pytanie, cenny komentarz, niesztampowe lub brawurowe zachowanie. Gdyby podstawić zamiast niego ChatGPT z odpowiednim promptem, byłby w stanie zadać te same pytania oraz tak samo zaprosić zawodników do spotkania twarzą w twarz. Dlaczego zatem przetrwał tyle lat? Nie jest apodyktyczny, nie kwestionuje pomysłów federacji, nie było również wielkiego skandalu z nim w roli głównej, co akurat zasługuje na szacunek w pędzącym niczym Forrest Gump świecie freak fightów.
  • Kasjusz Życiński – Nijaki, ospały. Zupełnie nie nadaje się do tej roli.
  • Michał Rogoziński – Szczerość jest jego największym atutem, ale ona nie wystarczy, aby dobrze się sprawdzić w tej roli. Niczego ciekawego nie wnosi.

Kto mógłby sprawdzić się w tej roli?

  • Michał “Boxdel” Baron – istnieje przynajmniej tysiąc powodów, aby nie żywić do niego sympatii, lecz rozumie ten biznes, potrafi uderzyć w odpowiednie miejsca w odpowiednim czasie. Jako permanentny kameleon, jest w stanie upodobnić się dość sprawnie również do roli prowadzącego.
  • Michał Pasternak – Wzbudzałby irytację u połowy widzów, ale druga część byłaby zachwycona. Bardzo często staje na przeciwnym stanowisku w stosunku do swojego rozmówcy. Jest odważny, charakterystyczny oraz zapada w pamięć.
  • Mateusz Borek – Można się śmiać z tej propozycji, lecz nie tylko wprowadziłby profesjonalizm, ale również przyciągnąłby starszą widownię. Nie można mu również zarzucić braku zrozumienia tej branży, bowiem spędził już w niej kilka lat. Słowo mówione to jego wielka broń, zrobiłby z niej dobry użytek.
  • Marcin Najman – Osoba, która stworzyła freak fighty, również może mieć w nich swoje miejsce. Charyzmatyczny, zabawny – jeżeli potrafiłby poskromić ego i pozwolić dojść do głosu innym, mógłby się sprawdzić.
  • Losowy prowadzący – Można uczynić to stanowisko dynamicznym, zmieniając obsadę na każdej gali. Znany standuper, aktor (rzeczywistość pokazała, że lepiej im idzie na konferencjach niż w oktagonie), piłkarz, pięściarz – to jest show, więc podejmowanie takich prób na pewno jedynie zwiększy zasięgi programów. Każde pieniądze byłyby warte ściągnięcia na jedną konferencję Edyty Górniak. Dołożyć do tego Monikę Laskowską i wyświetlenia zrobią się same.
Damian Popilowski
Content Editor

Dziennikarskie doświadczenie zdobywał na Weszło, gdzie zajmował się sportami walki oraz piłką nożną. Ze słowem pisanym pracuje od wielu lat. Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona (jeszcze) niezrealizowanych projektów. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu.

Sprawdź pozostałe aktualności