Prime MMA 13: Zatruci zawodnicy, słabe walki, beznadziejna sprzedaż?

Prime MMA 13: Zatruci zawodnicy, słabe walki, beznadziejna sprzedaż?
Fot.YouTube/PrimeMMA

Prime MMA 13 już za nami, na tym dobre wiadomości się kończą. Organizacja będzie chciała jak najszybciej zapomnieć o ostatniej gali.

Kłopoty, kłopoty Prime MMA

Prime MMA dotychczas słynęło z umiejętności przekuwania kłopotów w możliwości. Nie ma kluczowego zawodnika? W porządku, wpakujemy na jego miejsce dziesięciu, usuniemy wszystkie zasady, niech się dzieje. Nie możemy zorganizować wydarzenia na żadnej arenie? Dobrze, robimy to w studiu, lecz dociągniemy.

Tym razem droga do wydarzenia Prime MMA 13 była inna. Standardowo pojawiło się mnóstwo problemów, natomiast nie tylko nie dostaliśmy niczego w zamian – karta walk została zupełnie rozsypana. Główną różnicą najpewniej było to, że tym razem “ryba zepsuła się od głowy”. Kasjusz “Don Kasjo” Życiński wpadł w ogromny konflikt z Pawłem Jóźwiakiem, co wbrew pozorom nie stanowiło jakiegokolwiek rodzaju ustawki. Dwie istotne osoby w organizacji zwyczajnie bardzo się pokłóciły.

Interesującym zwrotem było zatem umożliwienie im rozwiązania swoich spraw w sportowy sposób, podczas potyczki w oktagonie. Sęk w tym, że “Don Kasjo” zrezygnował na ostatniej prostej przed galą. Prezes Tomasz Bezrąk oraz wspomniany Paweł Jóźwiak mają wspólną teorię w tej sprawie: Życiński rzekomo zbyt ochoczo zgodził się na formułę MMA, której zazwyczaj unikał, więc od początku mógł planować wycofanie się przed walką. Były pięściarz z kolei zaznaczał, że od początku fundamentem jego udziału w Prime MMA były wartości, z których federacja obecnie miała zrezygnować.

Prime MMA 13: Kolejne zmiany na karcie walk, fatalna promocja

Szóstego lipca Prime MMA ogłosiło walkę “Kazika Kartela” z “Alim” oraz “Dagsem”. Kibice początkowo kontemplowali, czy to specyficznie opisany “extra fight”, ponieważ każdy z wymienionych powyżej zawodników miał walczyć z kimś innym. Okazało się jednak (w dniu gali, żadnego oficjalnego komunikatu nie było), że na wydarzenie nie dotrą Adam Soroko, Tomasz Olejnik oraz “Czarny Polak”.

Absencji zrobiło się całkiem sporo, nie pojawiły się godne zastępstwa. Otrzymaliśmy pojedynek “Taazy'ego” z Arkadiuszem Tańculą oraz Pawła Jóźwiaka z “Waszką G”, co byłoby zwyczajną redundancją na każdej karcie walk. Mataczyński oraz Tańcula rzecz jasna nagle przypomnieli sobie o nienawiści do siebie, więc oglądaliśmy na programach następujące obrazki:

Wszystko to jednak było miałkie, na siłę. Organizacja zamiast tej promocji mogłaby wywiesić wielki transparent z napisem: “mamy kryzys” – wyszłoby na to samo.

Przebieg gali Prime MMA 13

Wypadałoby jednak napisać coś o samym wydarzeniu, choć nie jest to łatwe zadanie. Trzeba uczciwie przyznać, że początek gali był naprawdę obiecujący – Dominik Zadora, Krzysztof Ryta oraz Błażej Bahar poszli na prawdziwą wojnę. Najkrócej przetrwał ten ostatni, który został wyeliminowany relatywnie szybko, zważywszy na to, że pozostali panowie walczyli ze sobą jeszcze przez kilkanaście minut.

Warto odnotować – pisząc “walczyli” mamy na myśli znacznie większy wkład Dominika Zadory niż Krzysztofa Ryty. Atut tego drugiego to przede wszystkim bardzo odporna na ciosy głowa, natomiast był zbyt wolny w ofensywie oraz defensywie. Uderzenia przyjmował w najlepszym wypadku na gardę, ponieważ niemalże nie pracował na nogach, a gdy atakował, to raczej “na alibi”, byle tylko utrzymać aktywność. Gdyby ktokolwiek tego dnia punktował tę potyczkę, przewaga Zadory byłaby gargantuiczna.

Nic to jednak, ponieważ ten doznał kontuzji, więc obaj zawodnicy znaleźli się w impasie. “Japoński Drwal” nie był w stanie wykończyć swojego rywala, natomiast Ryta rzadko kiedy pozwalał sobie na groźniejsze ataki. W pewnym momencie razem poddali pojedynek.

To tyle. Cała reszta po prostu się odbyła. Poza Pawłem Daltonem przyjmującym z premedytacją uderzenia na głowę, nie wydarzyło się nic wartego odnotowania.

Werdykt Vringe

Należy oddać szacunek organizacji Prime MMA za to, że podjęła walkę. Nie poddała się, weszła do oktagonu, spróbowała zadać kilka uderzeń i… zanotowała sromotną porażkę. Co ciekawe, wielu zawodników skarżyło się po swoich starciach na nudności. Część z nich miała wymiotować po zejściu z oktagonu. Szerzej poruszono tę kwestię w wywiadzie Kamila Mataczyńskiego dla “MMA – bądź na bieżąco”. Całość można obejrzeć poniżej:

Na tym samym kanale wypowiedział się także prezes Tomasz Bezrąk, który wygłosił standardową formułkę o zadowoleniu ze sprzedaży PPV, lecz zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego, co może być znamienne. Jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało, zwyczajnie ciężko uwierzyć, aby taka karta walk mogła się dobrze sprzedać.

Na plus:

– Gala skończyła się dość szybko.

– Dominik Zadora to fenomenalny wojownik, Krzysztof Ryta ma prawdopodobnie mocniejszą szczękę od Marcina Sianosa, Błażej Bahar jest odważny oraz interesujący.

Na minus:

– Niemal wszystkie pozostałe zestawienia. Starcie Paweł Jóźwiak – “Waszka G” było szczególnie tragiczne, co naprawdę dało się przewidzieć.

– Marek Jówko przegrałby przez nokaut nawet wówczas, gdyby rywal tego dnia nie pojawił się w oktagonie.

– Turniej streamerów bez większej rewelacji. Zabrakło odpowiednich spodenek w jednym z pojedynków, więc nie dało się nawet połapać, kto jest z kim.

– Zbyt wiele anonimowych zawodników. Dawanie szansy świeżym twarzom jest pozytywnym procesem, ale trzeba odpowiednio to wyważyć.

– Beznadziejna komunikacja. Zabrakło kluczowych informacji na drodze do wydarzenia, a po jego zakończeniu zapanowała cisza na mediach społecznościowych organizacji.

Werdykt: Prime MMA 13 poszło tragicznie. Tylko od włodarzy zależy, czy okaże się to kotwicą, czy wiatrem w żagle.

Damian Popilowski
Content Editor

Dziennikarskie doświadczenie zdobywał na portalu Weszło, gdzie zajmował się sportami walki oraz piłką nożną. Ze słowem pisanym pracuje od wielu lat.
Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery.
Amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona (jeszcze) niezrealizowanych projektów. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu.

Sprawdź pozostałe aktualności