Dlaczego Mariusz Pudzianowski nie wystąpi na XTB KSW 100? Oto prawdziwe powody?

Dlaczego Mariusz Pudzianowski nie wystąpi na XTB KSW 100? Oto prawdziwe powody?
Fot. Youtube

Cierpliwy to i kamień ugotuje, ale zbyt cierpliwy go spali. Mariusz Pudzianowski nie wystąpi na prestiżowej gali XTB KSW 100. Miało być święto i uroczystość, jest – póki co – żałoba oraz rozczarowanie. Zastanówmy się, jakie są powody takiego stanu rzeczy.

Mariusz Pudzianowski na XTB KSW 100, czyli scenariusz idealny 

Mariusz Pudzianowski stał się na przestrzeni lat niemalże alegorią KSW. 47-latek reprezentuje największą organizację MMA w Polsce od 11 listopada 2009 roku, kiedy to wziął udział w legendarnym, freakowym poniekąd starciu z Marcinem Najmanem. Od tamtego czasu pełni co jakiś czas rolę swoistej maskotki federacji, bowiem nie zginęło w polskich kibicach jeszcze przeświadczenie, że warto kupić bilet dla “Pudziana”.

Oczywistością wydawało się zatem, że swoją osobą ornamentować będzie jubileuszową galę XTB KSW 100, pierwszą we współpracy z Canal+. Do pewnego momentu uważał tak nawet sam Mariusz Pudzianowski, lecz to niestety nie przetrwało próby czasu.

Teraz oficjalnie wiadomo, że były strongman odwołał swoją obecność, a nowy początek KSW pozostawi po sobie gorzki posmak. Z jakiego powodu? Tu się zaczyna robić ciekawie. Zacznijmy od tego, że informację o absencji podał sam Mariusz Pudzianowski w swoich mediach społecznościowych. Wyznał, że nie zdąży się przygotować (o swoim występie na tym wydarzeniu wiedział od dawna, a przy tym utrzymywał, że od długiego czasu pozostaje w treningu):

Cześć Wszystkim! Długo wahałem się z decyzją, ale muszę ROZSĄDNIE zgodzić się z ekipą od przygotowań i przełożyć walkę na inny termin. Ciężko mi to przychodzi, bo bardzo chciałem pokazać się WAM od najlepszej strony na okrągłej setnej gali KSW. Obecnie nie jest to możliwe… Mam większe ambicje i z szacunku do kibiców nie zawalczę 16 listopada w Gliwicach. Spokojnie, nie mam kontuzji, nadal będę trenować, tylko muszę na krótki czas zwolnić obroty. Sami widzieliście na moich filmikach, że nie było taryfy ulgowej… Zobaczycie mnie jeszcze kilka razy w klatce, dostarczę Wam jeszcze niesamowitego widowiska, ale gdy będę gotowy – czytamy.

Mariusz Pudzianowski – drugi w kulach, ostatni w kolejce po ambicję 

Jak można przeczytać powyżej, sam Mariusz Pudzianowski oznajmił, że nie doznał żadnej kontuzji. Doświadczony zawodnik zrzucił odpowiedzialność na swój sztab, dodając w tym samym wpisie, że trenował zbyt intensywnie (?). Zakulisowo nierzadko wspomina się o nikłym, wbrew przedstawianemu wizerunkowi, zaangażowaniu Mariusza Pudzianowskiego w sparingi, czyli niezbędną część treningu zawodowca, który przygotowuje się do walki. Systematycznie pojawiają się niemrawe pomruki zawodników trenujących w tym samym klubie, skarżących się, że “Pudzian” unika starć na sparingach i ma do tego sportu dość chimeryczne podejście. Odzwierciedlają to w pewien sposób również oficjalne walki, w których wielokrotnie można było zauważyć, że w krytycznych momentach 47-latek relatywnie szybko się poddaje, aby uniknąć gradu ciosów. 

Powyższa dawka informacji idealnie koreluje się z tym, co przedstawiane jest jako prawdziwy powód wycofania się polskiego zawodnika. Za kulisami głośno słychać, że nie chciał się zgodzić nikt, na kogo zgodzić się chciał sam Pudzianowski (noworodek, Dorota Rabczewska, niewidoma panda?), poszukiwania się przeciągały, aż wreszcie rzeczywiście czasu zrobiło się za mało. Media od kilku dni donosiły, że proponowani byli tacy zawodnicy jak Eddie Hall, Łukasz Parobiec, Errol Zimmerman czy Ollie Thompson. Przy czym ten pierwszy z panów wycofać się miał z uwagi na opieszałość organizacji w negocjacjach.

Finalnie mamy więc fiasko. Perspektywa trzeciej porażki z rzędu również mogła mieć niebagatelny wpływ na mentalne rozterki “Pudziana”. Jak można było się spodziewać, kibice są ogromnie zawiedzeni i raczej nie podzielają stanowiska Pudzianowskiego, który twierdzi, że wycofał się z powodu swojej ambicji. W przestrzeni medialnej można natknąć się na następujące wpisy:

Mariusz Pudzianowski to żywa książka pozytywnych wspomnień polskich kibiców i jeden z ojców sportów walki w Polsce. Tam, gdzie brakowało sportowo, często nadrabiał marketingowo. Pomnik, który zbudował “Pudzian” dziś jednak stał się niewolnikiem upływającego czasu. Zaawansowany jak na zawodnika wiek uwypuklił mentalne przeszkody, stanowiące zbyt wielkie obciążenie w oktagonie. Dziś kibice są źli, jutro będą zawiedzeni, a pojutrze – zapomną. I to jest być może najgorsze dla zasłużonego sportowca.

Damien Popilowski
Twórca treści

Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Patetyczny amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona niezrealizowanych projektów. Wielbiciel uderzania się po głowie. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu. Trenuje od dziesięciu lat sporty walki, więc warto korzystać z jego mózgu, póki jeszcze działa.