Mamed Khalidov – niebywała historia wojownika z Czeczenii 8 listopada, 2024 | Damien Popilowski Fot.YouTube/KSW Tysiące przeciwników, większość z nich w głowie. Porwany, pobity i wywieziony na śmierć. Urodzony w samym sercu wojny. Mistrz KSW. Autor wspaniałych nokautów. Wróg publiczny i ulubieniec publiczności. Legenda. Przejdziemy się po przeszkodach w drodze do marzeń, która zdecydowanie nie była autostradą, lecz raczej pełną dziur uliczką w tunelu bez światła na końcu. Spojrzymy na to, co dzieje się, gdy zawodnik schodzi z oktagonu i znikają kamery… Zabij lub zgiń, czyli Mamed Khalidov. Kim jest Mamed Khalidov? Jak zaczynał? Takajew. Pod takim nazwiskiem znany byłby dziś legendarny zawodnik KSW, gdyby jego pradziadek nie spędził większej części swojego życia na atakowaniu rosyjskich konwojów. Jak wskazuje książka “Lepiej, byś tam umarł”, pradziadek zmienił tożsamość w celu ochrony rodziny. Skąd pochodzi Mamed Khalidov? – Jeśli jesteś Czeczenem – powinieneś nakarmić i przygarnąć wroga, który zapukał do twoich drzwi jako gość, powinieneś bez namysłu umrzeć, broniąc honoru dziewczyny, powinieneś zabić człowieka, którego ściga zemsta twojego rodu, wbijając mu kindżał prosto w pierś, bo nie wolno ci strzelać nikomu w plecy, powinieneś oddać ostatni kawałek chleba przyjacielowi, powinieneś zatrzymać samochód i wysiąść, żeby przywitać przechodzącego obok starca, nigdy nie wolno ci uciec, nawet gdy wrogów jest tysiąc i nie masz najmniejszych szans na zwycięstwo. I cokolwiek by się działo, nie wolno ci płakać. Niech odchodzą ukochane kobiety, niech w nędzę popada twój dom, niech na twoich rękach broczą krwią przyjaciele – nie możesz płakać, jeśli jesteś Czeczenem, jeśli jesteś mężczyzną. Tylko jeden raz, jedyny raz w życiu wolno ci zapłakać: kiedy umiera matka – czytamy we wspomnianej książce. Ten fragment nieco rozjaśnia nam asumpt sukcesu Mameda. Podstawy jego sportowego warsztatu wzięły się z charakteru, natomiast charakter był wypadkową zasad, których młody wówczas mężczyzna musiał przestrzegać. Nie tylko zasady uczyniły z niego wojownika, lecz również konieczność samoobrony od najmłodszych lat. Nastoletni Mamed, który mieszkał w Rosji, musiał nosić ciężki krzyż – wówczas dla wielu osób “Czeczen” był synonimem słowa bandyta. Spacery często kończyły się bójką z lokalną młodzieżą lub pijanymi wojskowymi. Młody Mamed bronił swojego honoru, więc nie unikał walk. Opowiada, że w tym okresie był bardzo agresywny i bez przerwy uważny – każda osoba z ulicy mogła być jego potencjalnym przeciwnikiem. Szukał wrogości w oczach i słowach przypadkowych przechodniów. Dopiero pobyt w Polsce sprawił, że Mamed złagodniał. Spotkała go tu serdeczność, której się nie spodziewał i dzięki której zakochał się w naszym kraju. Bardzo istotna była dla niego również ówczesna swoboda religijna – nikt go u nas nie piętnował za to, że był muzułmaninem. Ten wątek skrywa jednak więcej, bowiem Khalidov otworzył się na religię dopiero podczas przełomowej sytuacji w swoim życiu. Porwanie W 1999 roku Khalidov został porwany przez grupę przestępczą, która chciała ukraść mu samochód. Działo się to na terenie Rosji. Bandyci skatowali Mameda, związali go oraz jego przyjaciela, aby następnie wrzucić ich do bagażnika. Jak wspomina sam Mamed, wieźli go na śmierć jego własnym samochodem. Zakrwawiony zaczął modlić się do Boga, prosząc go o wyjście z tej sytuacji. Słysząc czeczeńskie modlitwy, bandyci puścili głośniej muzykę w samochodzie, co ośmieliło Mameda w próbie oswobodzenia się. Znał dobrze swój samochód, więc wiedział, że obok niego leży torba z narzędziami. W tym momencie warto cofnąć się do fragmentu o czeczeńskich zasadach. Dla Mameda śmierć w takich warunkach była niedopuszczalna i pozbawiona honoru, podobnie jak ucieczka. Gdy udało mu się oswobodzić ręce i wyciągnąć śrubokręt, w planie miał głównie natychmiastowy rewanż. Coś go jednak blokowało. Wspomina, że jakiś głos w jego głowie kazał mu natychmiast otworzyć bagażnik i uciekać, jakby mentalną walkę w Mamedzie toczył muzułmanin z czeczenem. Ostatecznie wygrała religia. Mamedowi udało się wygiąć nieco blachę, co pozwoliło mu na otworzenie zamka z zewnętrznej strony. Mężczyźni wyskoczyli z jadącego samochodu, raniąc się przy tym jeszcze bardziej. Noc spędzili w słomie, natomiast kolejnego dnia dotarli do gospodarstwa, które wskazało im drogę do domu. To wydarzenie zmieniło Mameda na zawsze. Otworzył się na religię, otworzył się na ludzi, otworzył się na dobro. Na agresję przestał odpowiadać agresją. Został popchnięty we właściwym kierunku, który doprowadził go do zostania legendą KSW. KSW Pierwsza walka Mameda w MMA? Przegrana. Druga walka? Przegrana. Nie zapowiadało się, aby to miał być jego sposób na życie. – Zupełnie tak o tym nie myślałem. Robiłem to co lubiłem. Po trzeciej przegranej walce na Litwie myślałem nawet, żeby zrezygnować. Na szczęście miałem przy sobie mądrych trenerów, którzy powiedzieli mi, że to jest dopiero początek i dopiero uczymy się tego sportu. MMA przecież wówczas raczkowało, a ja wcześniej zawodowo nie startowałem w żadnym sporcie. Później zacząłem wygrywać i w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że to w przyszłości tak bardzo się rozwinie. Na początku cieszyłem się tym sportem, tym, że trenuję. To była moja pasja. Oddawałem całe serce tej dyscyplinie. Oczywiście nie byłem z tym wszystkim sam. Dzięki Bogu trafiłem na fajnych ludzi dookoła. Była więc moja rodzina i trenerzy, którzy pomogli mi w tym, aby wytrwać i dalej to robić. To wszystko przyniosło później swoje owoce – mówił Khalidov. Kolejne walki poszły jednak znacznie lepiej. Zdołał nawet znokautować rywala w… Pięć sekund. Po nieudanych epizodach na Litwie, Mamed wygrał siedemnaście z osiemnastu walk, jedną zremisował. Maćka Kawulskiego poznał w 2007 roku. Ten wówczas usłyszał o nim i przyjechał do Poznania, aby zobaczyć walkę Mameda. Chwilę po walce ustalili spotkanie, na którym doszli do porozumienia. Na początku było ciężko. Mamed z żoną i dzieckiem mieszkali w jednym pokoju u teściowej. Pracował jako ochroniarz w klubie, jego żona w sklepie odzieżowym. Pomagali im przyjaciele, którzy w ciemno wierzyli w sukces Mameda. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem Mariusza Pudzianowskiego, który przyciągnął całą armię nowych fanów. KSW zaczęło rosnąć w dynamicznym tempie, aż całkowicie ze swoich zarobków Mamed był usatysfakcjonowany w 2012 roku. Wreszcie czuł, że jego ciężka praca zaczyna się spłacać. Do jego głowy nieśmiało zaczęły jednak przychodzić nowe pomysły. Był świetnym zawodnikiem, więc dlaczego nie pójść o krok wyżej? UFC Mamed nigdy nie marzył o UFC lub KSW. Najbardziej cenił Pride – podobał mu się szacunek między zawodnikami oraz kibicami (stąd przygoda w japońskiej organizacji World Victory Road). Spóźnił się jednak, ponieważ organizacja przestała istnieć, natomiast samo KSW nieco mu ją przypominało. Mamed w tamtym okresie miał świetną formę, budował swoją legendę kolejnymi wygranymi, jego nazwisko znaczyło u nas już bardzo dużo. Ze względu na swoją dyspozycję czuł presję, że może powinien spróbować swoich sił w największej organizacji na świecie. UFC złożyło ofertę. Finansowo znacznie gorszą od tego, co miał zapewnione w KSW. Powiedziano mu, że nie jest znanym produktem na ich rynku, co nie pokrywało się z głosowaniem, zgodnie z którym fani UFC orzekli, że najbardziej chcieliby zobaczyć właśnie Mameda w szeregach swojej organizacji. Mamed poczuł się jak mięso armatnie – czysto biznesowe podejście panów w garniturach było przeciwieństwem tego, czego szukał. Nie chciał również wracać do czasów, w których musiał od podstaw budować swoją pozycję, ponieważ miał już zupełnie ustabilizowane życie w Polsce, rodzinę na utrzymaniu i dobre stosunki z KSW. Został już na zawsze. Depresja Mamed Khalidov walczył o przeżycie podczas porwania, lecz wtenczas sprzyjała mu determinacja, wiara oraz naturalna wola przetrwania. Znacznie cięższą walkę stoczył bez tego wszystkiego. Samemu. W ciszy. Przeczytajmy, jak opisał ten mroczny rozdział podczas spotkania ze Szczepanem Twardochem: – Raptem przełączyło się coś w mózgu. Od tego dnia zacząłem dziwnie widzieć… Załamanie psychiczne, jakieś dziwne stany, lęki. Do tej pory tego nie znałem, nie spodziewałem się. Nie zrozumiesz. Jak można nie cieszyć się życiem – czytamy. Zapanowała beznamiętna ciemność. Sportowiec przyzwyczajony jest do silnych emocji, więc gdy przestaje odczuwać jakiekolwiek, nie potrafi zrozumieć, gdzie i kim jest. Mamed nie był dla siebie już gwiazdą KSW. Był cierpiącym człowiekiem, który nie widział wyjścia. Chociaż sam przyznał, że walka z własną głową będzie trwała już do końca życia, to okres, który określa jako najgorszy, trwał… Siedem lat. W cięższych momentach nie wychodził z domu, a czasami nawet z łóżka. Potrafił wejść do samochodu, aby siedzieć w nim bezczynnie przez pół godziny, ponieważ panika sprawiała, że nie był w stanie pojechać. Zdecydował jednak, że do swojej pracy będzie chodził, dlatego zobaczyliśmy go w konfrontacji z kolejnym rywalem. Przed samą walką miał koszmar. Śniło mu się, że wychodzi do walki, lecz nie widzi twarzy przeciwnika i jest zupełnie bezsilny. Okazało się, że poniekąd przewidział swoją przyszłość. Aziz Karaoglu. Krąży interesująca teoria, której nie chce potwierdzać ani dementować sam Mamed. Podobno Aziz złapał kontuzję przed walką, natomiast KSW, aby jej nie odwoływać, pozwoliło Azizowi wziąć silne środki przeciwbólowe. Mamed Khalidov do walki wyszedł w złym stanie mentalnym. Szukał tylko nogi przeciwnika, aby założyć swoją najmocniejszą dźwignię. To się udało. Mamed usłyszał trzask, ludzie przy oktagonie również. Wszystko dobrze? Niekoniecznie. Karaoglu… Nie odklepał. To był moment, który odebrał Mamedowi całą chęć do dalszej walki. Jedyne koło ratunkowe, które zawiodło. Czuł się jak w tym koszmarze, wspominał to jako swoją najgorszą walkę. Po usłyszeniu korzystnego dla siebie werdyktu, symbolicznie oddał pas rywalowi. Słychać było głośne gwizdy. Khalidov na papierze był zwycięzcą, lecz z oktagonu schodził jako przegrany. Ta bitwa była jednak jedynie częścią wojny, którą Mamed miał zamiar zwyciężyć. Wygrał więc kolejne dwa starcia; jedno w ACB, drugie w KSW. Zrobił duży krok we właściwym kierunku. Wtem do drzwi zaczął pukać nowy przeciwnik, który niemal zawsze zdaje się przychodzić w złym momencie. Nawet jeśli dobrze go ugościsz, będzie chciał od Ciebie więcej i więcej, aż nie zostanie nic. Czas. Refleksje Na gali KSW 42 Mamed Khalidov przegrywa pojedynek z Tomaszem Narkunem przez poddanie. Otrzymuje rewanż, który również przegrywa. W międzyczasie wakuje pas. Po dwóch porażkach z rzędu, Mamed decyduje się na zakończenie kariery. Do rywalizacji wraca w 2019 roku, podczas gali KSW 52. Przegrywa na punkty starcie ze Scottem Askhamem. Ostatnią taką ilość porażek Mamed zaliczył w czasach, gdy dopiero zaczynał treningi. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ, więc większość kibiców wysłała legendę na emeryturę po kolejnej przegranej. Wierzyła w niego natomiast odpowiednia osoba – Maciej Kawulski, który po latach wspólnej pracy stał się jego przyjacielem. Wbrew jakiejkolwiek logice, doprowadził on do kolejnego starcia Mameda ze Scottem. Khalidov odwdzięczył się wręcz filmowo, pięknie nokautując rywala w zaledwie trzydzieści sześć sekund. To zwycięstwo dało nadzieję, że Mamed jest nieśmiertelny i zawsze znajdzie sposób na powrót do elity. KSW 65? Niczym w “Rocky 3”, naprzeciwko weterana stanął młody, głodny, spektakularnie nokautujący przeciwników Roberto Soldić. Maszyna, której bał się każdy. Mamed bez kompleksów podszedł do tej walki. Chciał pokazać, że nie złamie go ani depresja, ani zaawansowany jak na sportowca wiek, ani forma przeciwnika. Pewny siebie wchodził w wymiany stójkowe, aż w jednej z nich został trafiony tak mocno, że fani zastanawiali się nie nad tym, kiedy wstanie, tylko nad tym, czy wstanie w ogóle. Werdykt? Uraz twarzoczaszki. Złamanie jarzmowo-szczękowo-oczodołowe To był nokaut, który zakończył erę. Różnił się od wszystkich innych przegranych Mameda Khalidova. Nie było żadnych okoliczności pobocznych, nikt go nie przeleżał, nikt nie wziął dziwnych tabletek, nie było ataków paniki, wygrał po prostu zawodnik tego dnia znacznie lepszy. Mamed chciał rewanżu, na który rzekomo byli umówieni, lecz w międzyczasie Soldić zmienił już organizację. Bądźmy jednak szczerzy – jeżeli Mamed znów nie wymyśliłby akrobacji rodem z Mortal Kombat, to taka konfrontacja byłaby niebezpieczna dla jego zdrowia w dziewięciu na dziesięć przypadków. Mamed Khalidov – rekord, wiek, żona, wzrost, waga i nie tylko Rekord Mameda Khalidova? Obecnie ma on na koncie łącznie 47 walk. Zanotował w nich 37 zwycięstw, osiem porażek oraz dwa remisy. Wiek legendy KSW stał się newralgiczną sprawą, bowiem jest dość zaawansowany jak na zawodowca – Khalidov ma na karku 44 lata. Jeżeli chodzi o jego wzrost oraz wagę, to mierzy on 183 centymetry i waży 85 kilogramów. Żona Mameda Khalidova ma na imię Ewa, ma on z nią dwójkę dzieci. Już niebawem zobaczymy go po raz kolejny w oktagonie – na zbiżającej się gali XTB KSW 100 zmierzy się z Adrianem Bartosińskim. Jak dalej potoczy się legendarna kariera? Ciężko stwierdzić. To prawdziwa, piękna historia, pełna wzlotów i upadków. Został ostatni zakręt. Mówimy o Mamedzie Khalidovie, więc możemy śmiało zakładać, że pokaże nam coś magicznego jeszcze ostatni raz. Będzie wybitnie lub beznadziejnie, ale nie będzie nijako. Szybkie informacje o Mamedzie Khalidovie Ile lat ma Mamed Khalidov? Mamed Khalidov ma 44 lata. Ile ma wzrostu Mamed Khalidov? Zawodnik KSW mierzy 183 centymetry. Ile waży Mamed Khalidov? 85 kilogramów. Skąd jest Mamed Khalidov? Grozny, Rosja. Jaki ma Mamed Khalidov rekord? 37-8-2 Ile zarabia Mamed Khalidov? KSW nie ujawnia zarobków swoich zawodników. . Damien Popilowski Twórca treści Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Patetyczny amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona niezrealizowanych projektów. Wielbiciel uderzania się po głowie. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu. Trenuje od dziesięciu lat sporty walki, więc warto korzystać z jego mózgu, póki jeszcze działa. vRinge - KSW - Mamed Khalidov – niebywała historia wojownika z Czeczenii