Fame MMA 26: Wielkie oszustwo w finale turnieju? 13 lipca, 2025 | 14 lipca 2025 |Damian Popilowski Fot.YouTube/FameMMA Bardzo mocne na papierze Fame MMA 26 jest już za nami. Czy wydarzenie spełniło oczekiwania? Co stało się w finale turnieju? Przejdźmy się po zakończonej gali. Początek Fame MMA 26 to festiwal przedłużania Początek gali dłużył się niesamowicie. Zaproszony do studia Mateusz Borek miał może ciekawe rzeczy do powiedzenia, lecz “Meduza” czy Marta Linkiewicz to – z całym szacunkiem – zwykła strata czasu. Obejrzeliśmy również prezentację zawodników, natomiast po dwóch darmowych walkach nastąpił prawdopodobnie najgorszy koncert w historii gal freak fightowych. “Bajorson” nawet nie próbował udawać, że naprawdę śpiewa, słów nie dało się zrozumieć, wyglądało to jak kara za kupno PPV. To są jednak mniej istotne aspekty, skupmy się na samym wydarzeniu: rozpoczęliśmy igrzyska starciem “Gleby” z “Thanosem” i chyba mieliśmy nieco wyższe oczekiwania względem tych zawodników. Sianos był zbyt wolny na orbitującego Tołkaczewskiego, więc walka toczyła się w dość oczywisty do przewidzenia sposób. Jeszcze odnośnie łatwych predykcji – “Thanos” kolejny raz w swojej karierze przegrał z powodu sfaulowania rywala. Jego zachowanie było (dla niektórych) zabawnie za pierwszym razem, ale wolelibyśmy już zobaczyć normalną walkę. Trzeba sobie jasno powiedzieć: Marcin Sianos zaprezentował się przeciętnie, natomiast jego przeciwnik, choć to nieco bardziej zrozumiałe, kalkulował, kalkulował i tak przekalkulował, że wypadł z turnieju. FAME 26: Patryk „Gleba” Tołkaczewski vs Marcin „Thanos” Sianos#fame26 #famemma pic.twitter.com/VLDpTtB2Jr— FAME MMA (@famemmatv) July 13, 2025 Sprytny Don Diego, ranny Norman Parke Później przeszliśmy do rywalizacji Mateusza Kubiszyna z Kamilem Mindą i tutaj również mamy sporo do zarzucenia. “Don Diego” walczył w swoim stylu, bardzo sprytnie, poza zasięgiem rywala i aktywnie – zauważalne było doświadczenie w konfrontacjach z cięższymi przeciwnikami. Kamil Minda miał z kolei bak z tlenem wystarczający na kilkadziesiąt pierwszych sekund, później nie jechał już nawet na oparach. Wiele zdawał się przekazywać wyraz twarzy “King Konga” w przerwie pomiędzy rundami, gdy Mirosław Okniński próbował go jeszcze motywować, lecz ten w oczach miał już rezygnację. Była to łatwiejsza przeprawa dla Kubiszyna niż można było się spodziewać. FAME 26: Kamil „King Kong” Minda vs Mateusz „Don Diego” Kubiszyn#fame26 #famemma pic.twitter.com/w8mmzi8xQa— FAME MMA (@famemmatv) July 13, 2025 W walce Alberto Simao – Norman Parke obaj zawodnicy używali tylko jednego przycisku na padzie – kopnięcia. Tego ruchu było więcej niż w jakiejkolwiek innej walce. Pochwalić należy Simao, który na tle byłego zawodnika UFC czy KSW wyglądał znakomicie, nie odstawał w najmniejszym stopniu. Irlandczyk musiał odpuścić rywalizację z powodu kontuzji, lecz nie mamy pewności, czy zdołałby zwyciężyć, gdyby stoczył jeszcze jedną rundę z freak fighterem. Norman kombinował, kombinował, aż przekombinował. Cwaniactwo ringowe nie zawsze popłaca. Norman Parke odpada przez niezdolność do walki… #famemma pic.twitter.com/2e6YN7rs0M— Fala Hejtu (@fala_hejtu) July 12, 2025 Wielkie oszustwo sędziów? Wreszcie dotarliśmy do długo wyczekiwanej konfrontacji Tomasza Sarary z Denisem Labrygą. Była to z wielu powodów najbardziej polaryzująca walka jeszcze przed rozpoczęciem turnieju. Weteran kickboxingu wyśmiewał zapowiedzi młodszego antagonisty, jakoby ten miał trafić któregoś dnia do największej organizacji MMA na świecie – UFC. 12 lipca nadszedł idealny moment, aby zawodnicy mogli wyjaśnić sobie swoje awersje w klatce. W niej ujrzeliśmy dość nietypową odmianę Denisa Labrygi. 29-latek walczył “na wstecznym biegu”, asekuracyjnie, z dystansu. Punktował rywala, wykorzystując swój zasięg, ale unikał bójki. Tomasz Sarara? Wręcz przeciwnie. Wywierał nieustanną presję, szukał bezpośrednich wymian, atakował każdą płaszczyznę przeciwnika. Wydawało się, że lekką przewagę w trafionych uderzeniach miał starszy z panów, natomiast nikt nie byłby również oburzony, gdyby lepszego miała wyłonić dogrywka. Sęk w tym, że jej nie zobaczyliśmy, ponieważ sędziowie uznali zwycięstwo Denisa Labrygi, co wywołało ogromne kontrowersje w przestrzeni medialnej. Mogliśmy natknąć się niemal jedynie na pełne oburzenia komentarze: – Jaki ku**a wałek. – Byłem za Labrygą, ale trzeba przyznać, że przegrał. – Werdykt to skandal. – Każdy widział, że Denis nie wygrał. – Wstyd by wam było. Odpalony Sarara po werdykcie na korzyść Labrygi#famemma pic.twitter.com/zR9YrkttE0— Dominik Wałbrzych (@FryzjerMurana) July 12, 2025 Kilka zbędnych wypełniaczy Dawid Załęcki kontra Michał Pasternak? W porządku, ale walka do zapomnienia. Bywały oczywiście gorsze, ale zestawienie ułożone na kolanie dwa dni przed galą okazało się w zasadzie zbędne. “Wampir” wygrał na punkty, po prostu. Nic wielkiego się nie stało, nowy rozdział w historii MMA raczej nie został napisany. Jeżeli ktoś wyszedł do toalety podczas tej walki, niczego nie przegapił. Tutaj przeczytasz pełną relację z gali Fame MMA 26. Dalej włodarze zorganizowali nam walkę “Ufoludka” z “Hot Chocolate”, czyli czysty freak fight. Walka, co do której można mieć uzasadnione pretensje, ale… przynajmniej jedna taka musi się pojawić, ponieważ na koniec dnia mówimy przecież o Fame MMA. Wyglądało to mniej więcej tak: Ten Ufoludek ma potencjał na walkę z Markiem Jówko pic.twitter.com/53fV2evB3T— Ebe Ebe (@EbeEbeYT) July 12, 2025 Nie zamierzamy oceniać tego starcia pod względem sportowym, ponieważ niczego sportowego tam być nie miało. Atrakcyjna dla pewnej grupy docelowej ciekawostka na karcie walk, nic więcej. W porządku. Jeden idzie pod górę, drugi ma darmową podwózkę do finału Tym sposobem dotarliśmy do półfinałów. Tomasz Sarara zameldował się za kontuzjowanego Patryka Tołkaczewskiego i zmierzył się z Mateuszem Kubiszynem. Były zawodnik KSW miał najkrótszą przerwę ze wszystkich uczestników turnieju, co dało mu się we znaki. Świadomy takiego obrotu spraw “Don Diego” od samego początku nałożył bardzo wysokie tempo, wręcz rzucając się na weterana kickboxingu. Doprowadził nawet raz do liczenia, ostatecznie zwyciężając jednogłośną decyzją sędziów. Don Diego to pierdolona maszyna… 🔥🔥#famemma pic.twitter.com/i1WsJCyKkM— Dominik Wałbrzych (@FryzjerMurana) July 12, 2025 Znacznie trudniej napisać cokolwiek o drugim półfinale, w którym Denis Labryga zmierzył się z Alberto Simao. Panowie przeprowadzili kilka wymian, natomiast “Afrykańska Maczeta” źle stanęła i doznała kontuzji. Tym sposobem 29-latek zanotował już drugą walkę z kontrowersyjnym zakończeniem. Apostoł Tomasz posmakował własnej broni Bartosz Szachta – Josef Bratan? Chyba najmniej interesująca walka tego dnia. Bartosz Szachta dotychczas toczył świetne boje, natomiast teraz zmienił swój styl walki, aby punktować rywali i uciekać od wymian. Gratulacje, przecież wiadomo od zawsze, że we freak fightach najważniejsze jest zwycięstwo. Kto by chciał zabawić kibica? Tylko głupi. Tym sposobem docieramy do naszego jedynego trójkąta. Wierzcie lub nie – Tomaszowi Dorożale to się należało. Oszukuje ludzi od wielu lat, więc czy to naprawdę ogromna niesprawiedliwość, kiedy ktoś oszukał jego? Wiedział przecież rzekomo o tej walce od dwóch lat, miał czas na przygotowania, mógł uwzględnić taką opcję. “Boxdel” wraz z Marcinem Najmanem rzucili się od pierwszej minuty na “Apostoła Tomasza”, okładając go tak długo, aż sędzia zakończył jego tortury. Późniejsze zgłoszenie kontuzji przez Michała Barona wygląda z kolei jak dawno temu opracowany plan. Mógł zawalczyć i przegrać, miał jeszcze kilka sprawnych kończyn. Odnośnie Dorożały – wystąpiłeś, zarobiłeś, nie wracaj. 🚨 CESARZ WYGRYWA NA FAME 26: GOLD 🚨CO TU SIĘ WYDARZYŁO?! MARCIN NAJMAN WYGRYWA POJEDYNEK TRZECH 💥💥💥 Boxdel i Cesarz rzucili się na Apostoła Tomasza i wspólnie wykluczyli go z gry 💪🏻Przy jednym z uderzeń Boxdel doznał kontuzji i… nie mógł kontynuować walki! Najman… pic.twitter.com/DN9mhIVn6s— FAME MMA (@famemmatv) July 12, 2025 Wielkie oszustwo sędziów numer dwa? Finał. Denis Labryga spotkał się z Mateuszem Kubiszynem w najważniejszej walce tego dnia. Niezależnie od sympatii lub antypatii, przyznać trzeba, iż 29-latek w finałowym pojedynku włączył szósty bieg, prezentował się bardzo dobrze, a wręcz dominował weterana Gromdy. “Don Diego” również miał swoje momenty, odgrażał się całkiem często, lecz jego ataki nie mogły się równać z szarżami Labrygi, które siały spustoszenie. Kubiszyn był liczony prawdopodobnie najwięcej razy w całej karierze. Nie byłyby to jednak freak fighty, gdyby w najważniejszym starciu po prostu wyłoniono lepszego zawodnika. Podczas jednej z wymian “Don Diego” zbliżył się do przeciwnika w tym samym momencie, w którym ten wyprowadził kopnięcie. Kubiszyn drugi raz zainkasował uderzenie w krocze (nieintencjonalne, zdaniem arbitra), tym razem niezwykle bolesne. Zataczał się, jęczał i krzyczał, aż sędzia podjął decyzję o zakończeniu walki, która finalnie trwała około dziesięciu minut. Podjęta została decyzja techniczna, czyli przeliczono punkty na podstawie tej jednej, długiej rundy. Raczej nikt nie miał wątpliwości, że w takim scenariuszu zwycięzcą powinien zostać Denis Labryga. Labryga vs Dom Diego. Ale weszło xD#famemma #labryga #DonDiego pic.twitter.com/6RS2CsDH5q— MichalOg 🖕👹🖕 (@NieWiePowie) July 13, 2025 Denis Labryga miał zbyt łatwo Kibicom nie spodobała się jednak droga 29-latka do finału. W pierwszej walce werdykt był bardzo kontrowersyjny, w drugiej jego przeciwnik błyskawicznie doznał kontuzji, natomiast w trzeciej zmagania skończyły się w jeszcze bardziej specyficzny sposób. Dla zachowania obiektywizmu, trzeba mimo wszystko odnotować jedno – gdyby Labryga był słaby, odpadłby w pierwszej walce, nie przetrwałby jednej wymiany. Nie jest całkowitym dziełem przypadku, że wygrał turniej. Wielu stawiało właśnie na niego. Problem w tym, że nie zrobił tego w sposób pewny, bezkompromisowy. Największy zarzut do tego sportowca jest taki, że nie został nigdy sprawdzony w najcięższych warunkach. Pomimo mocnej obsady turnieju, sposób przejścia przez niego drabinki z pewnością nie był najtrudniejszym testem, bardziej codzienną kartkówką. Nie jest to wina Denisa Labrygi, który zwyczajnie wykonywał swoją robotę, lecz rzeczywistość jest taka, że fanów nie przekonały jego występy. Jest to jednak największy dotychczas sukces w karierze freak fightera. Miejmy nadzieję, że wygrana zmotywuje go do podejmowania się największych wyzwań, które bezdyskusyjnie potwierdzą jego wartość. 🚨AKTUALIZACJA‼️Denis Labryga 🔸 ćwierćfinał wygrany przez błędne decyzje sędziego 🔸 półfinał wygrany przez kontuzje przeciwnika 🔸 finał kopanie po jajach Imo, gratulacje Denis, nie rozpierdol tego za szybko 🫡😎 #famemma pic.twitter.com/wDk2yR4zMG— włochu (@wlochu_6) July 12, 2025 Werdykt Vringe Pomimo wielu uprzednio opisanych zarzutów, to nie była zła gala. Świetne nazwiska w obsadzie, zasady turnieju motywowały zawodników do efektownej walki, złoty anturaż robił duże wrażenie. Zawiodło sędziowanie, ale na obronę federacji przyznać trzeba, że to nie były łatwe warunki do pracy. Niemal pewne było, że podczas takiego turnieju wydarzy się przynajmniej jedna kontrowersja, ponieważ otrzymaliśmy podpalony ładunek wybuchowy. Wypomina się brak stylowych nokautów, natomiast to również nie jest wina organizacji – na papierze wszystko zostało dopięte tak, abyśmy otrzymali możliwie najlepsze widowisko. W tym wypadku trzeba docenić starania. Plusy: – Droga do gali. Promocja była udana, ilość programów adekwatna, dużo się na nich działo, ale poza jednym przypadkiem nie odnotowaliśmy przekroczenia granicy. – Wielka nagroda, która sprawiła, że zawodnicy potraktowali rywalizację bardzo poważnie, a emocje – złe lub dobre – uczyniły widowisko ciekawszym. – Duże nazwiska w obsadzie. Można krytykować Fame MMA za niedostatek świeżych twarzy, lecz tym razem zorganizowana karta walk była konglomeratem najlepszych możliwych do ściągnięcia freak fighterów w Polsce. – Fenomenalna dyspozycja “Don Diego”. Był najlepiej ze wszystkich przygotowany taktycznie, dał atrakcyjne walki, dostał się do finału. Świetny wojownik. Minusy: – Gala się dłużyła. Przynajmniej dwie zbędne walki, beznadziejny koncert, źle dobrani goście w studiu – tego wszystkiego dało się uniknąć. – Marcin Sianos. Jeżeli nie rozumie zasad gry, to niech nie gra. – Kondycja Kamila Mindy. W takiej dyspozycji nie zasługuje na miano “King Konga”. – Werdykt w walce Tomasz Sarara – Denis Labryga. Są wątpliwości? Dajemy dogrywkę, mamy czyste ręce. To nie jest trudne. – Finał. Rozumiemy, jak trudna do rozwiązania była to sytuacja, natomiast w przypadku tak dużego turnieju oczekujemy czystego zakończenia, więc jeżeli nie udało się tego zrealizować, musimy zapisać to na minus. Mnóstwo rzeczy poszło nie tak, ale Fame MMA zrobiło krok w dobrą stronę, nawet jeżeli nie wszyscy to zauważają. Teraz trzeba utrzymać kurs, będzie lepiej. 🔥 LABRYGA WYGRYWA GOLDEN TOURNAMENT I MILION W ZŁOCIE 🔥Po dziesięciu minutach heroicznej walki z obu stron finał zakończył się w fatalny sposób. Po kopnięciu w krocze, Don Diego nie był w stanie kontynuować pojedynku… 🥲Sędziowie podliczyli nokdauny. Denis Labryga… pic.twitter.com/dBuuhHe8hx— FAME MMA (@famemmatv) July 12, 2025 Damian Popilowski Content Editor Dziennikarskie doświadczenie zdobywał na portalu Weszło, gdzie zajmował się sportami walki oraz piłką nożną. Ze słowem pisanym pracuje od wielu lat. Uwielbia dostrzegać i opisywać niebanalne historie. Najbardziej interesują go kulisy. Czyta wszystko, co ma litery. Amator scenariopisarstwa, który w szufladzie ukrywa pół miliona (jeszcze) niezrealizowanych projektów. Jego ulubionym bokserem jest Josh Kelly, ponieważ nie trzyma gardy i potrafi wykończyć przeciwnika dziesięcioma lewymi sierpami z rzędu. vRinge - Fame MMA - Fame MMA 26: Wielkie oszustwo w finale turnieju? Sprawdź pozostałe aktualności